środa, 4 grudnia 2013

Słońce zaczyna mocniej grzać, a my bierzemy łomy i młoty


Żeby remont poszedł sprawniej sami rozpoczynamy demolkę. Jeszcze późną zimą, kiedy przyjeżdżamy do chałupy i czujemy przebłyski wiosny bo słońce świeci jakoś mocniej – przebieramy się w ciepłe ubrania robocze. Bierzemy łomy i młoty i zaczynamy brać się do roboty.

Odrywamy ze ścian płyty, które po wielu latach napęczniały z wilgoci i powyginały się tworząc duże pofałdowania. Pierwsze płyty zdzieramy z jednej ze ścian w sieni, a pod nimi pokazują się nam piękne pociemniałe przez upływ czasu – belki. Drewno jest zdrowe!!!!

Bierzemy się też za mały żółty pokoik, do którego jak już wspominałam wchodzi się przez małe, prowokujące do przekleństw drzwi (czytaj tutaj). Ściany nie są pokryte płytami, a gliną zmieszaną ze słomą. To jest prawdziwe wyzwanie. Glina jest jak kamień. Przez kilka godzin walimy młotami i wyrywamy łomami ze ścian małe kawałki „betonowej” gliny.  Idzie opornie i bardzo powoli.  Nie udaje nam się wyrwać ścianom gliny na wszystkich powierzchniach...

Następnego dnia budzę się z obolałymi dłońmi i popuchniętymi placami, które przypominają serdelki.

Niestety im więcej odsłaniamy w domu powierzchni  tym bardziej przekonujemy się, że odkrytych belek nie będziemy mogli zostawić zbyt wiele.
Już miałam w głowie wizję, w której sama wybrałam ściany z odsłoniętymi belkami, a które z nich zostaną przykryte.

Wtedy po raz pierwszy przekonuję się, że możemy planować w tym domu różne rzeczy, ale ostatecznie to nie my zdecydujemy czy tak się stanie.
Swoje plany musimy dostosować do domu odkrywającego przed nami za każdym razem kolejne niespodzianki…









Zdjęcia oczywiście On


11 komentarzy:

  1. Napiszę tak - wzięliście się z nie lada bykiem za rogi :O

    OdpowiedzUsuń
  2. A to co widzisz to dopiero początek hihih. Zobaczysz jakiego bałaganu dopiero narobimy...

    OdpowiedzUsuń
  3. Skąd my to znamy... Płyty pilśniowe na pięknych dechach ( albo farba olejna - zamiennie ), linoleum na drewnianych podłogach i za każdym razem niespodzianki... A w pierwszym roku, zimą w nieogrzewanym wówczas i nieużywanym pokoiku zagnieździły się nam szczury...
    Pozdrawiam i wytrwałości w remontach zyczę!:-)))
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękujemy:) U nas pierwszej zimy kręciły się na szczęście tylko myszki i łaski

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja za roboty wnetrzarskie biore sie dopiero na wiosne ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Trzymam kciuki! Magda D :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Babo jakie województwo? ileś za taka chopłpine dała? jakże mi się taka marzy boze drogi

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeszcze Małopolska, ale na pograniczu z podkarpaciem. Nam też się marzyła, ale w końcu się udało:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Odpowiedzi
    1. Popieram, popieram i jeszcze raz popieram. Tak jakoś niekomercyjnie jeszcze!

      Usuń