poniedziałek, 16 grudnia 2013

Wielka kurzawa w samym środku!


Wreszcie możemy otworzyć okna, a dzięki temu tumany kurzu w miarę szybko wydostają się na zewnątrz. Mimo to bez masek się nie da. Ciężko oddychać, pył jest tak duży, że już po półgodzinie cała maska na twarz po zewnętrznej stronie jest czarna.  Jest kwiecień tego roku, a my przenosimy się z robotą na drugą stronę domu.

Żółty pokoik już prawie w całości jest gotowy. Z dużym trudem, ale udaje nam się uporać z usunięciem ze ścian gliny zmieszanej ze słomą. Sień też już może czekać na remont prawdziwej ekipy, więc zabieramy się za pokój.

W pierwszym rzucie idą ściany z płyty pilśniowej. Identyczne jak na części ścian w sieni. Przy robocie kurzy się niemiłosiernie. Zakładamy maski i na szczęście jest na tyle ciepło, ze możemy otworzyć okna. On zrywa płyty, a ja to walę  młotkiem – do rozmiękczenia gliny znajdującej się między belkami, to manewruję łomem, żeby ją wydłubać. Z gliną idzie opornie, powolutku, ale zrywanie płyt to spektakularne widowisko:)

Na dodatek niesie za sobą niespodzianki... Już wiem, że ściana, która była zaplanowana do odkrycia i pokazania belek musi być przykryta i to bezwzględnie, bo zamiast bali pod spodem znajdują się zwykłe okrągłe , trochę grubsze pale. Mimo to nie tracimy humoru i bierzemy się dalej za robotę. Mamy jeszcze kilka ścian do odsłonięcia i chociaż jedna musi się przecież nadać do wyeksponowania:)

Tutaj przeczytasz o początkach remontu:)












Zdjęcia On

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz