niedziela, 28 września 2014

Deszcz dziecka


Wcale nie te uporczywe deszcze przypomniały mi o łapaniu deszczówki. Byłam na zewnątrz i niosłam plastikową miskę. Było właśnie bezdeszczowe okno między ostatnimi, ulewnymi deszczami. Lekko mżyło. I usłyszałam w swoich myślach ten odgłos: jak z rynien babcinego domu prosto do balii i misek podłożonych pod nimi lecą strumienie wody.
Jak tylko zapowiadało się na deszcz, to już wcześniej podkładaliśmy co się dało, żeby nałapać jak najwięcej. A kiedy deszcz pojawiał się znienacka słyszeliśmy tylko donośny głos babci.

- Dawać miski!!!

I gnaliśmy co sił, instynktownie pochyleni do przodu, żeby woda nie lała nam się na buzie. A na plecach czułam wielkie mokre krople, które wsiąkają w moją letnią sukienkę i zimnem rozchodzą się po plecach.   

I czuję tę dziką, nieokreśloną, dziecięcą radość, gęsią skórkę od nagłego ochłodzenia. Bo w ospałe, upalne lato wdziera się inne. Stoję na progu i łapię te wielkie krople na dłonie, na których rozpryskują się na kolejne, dużo mniejsze. Obserwuję jak wielkie strumienie wody lecą prosto do miski, czy balii i pilnuję, kiedy się już napełni i trzeba będzie podłożyć następne. I rozpoznaję, że deszcz ustaje bo strumień robi się coraz słabszy.

Łapiemy bo deszcz to błogosławieństwo. Bo tygodniami nie padało, bo żeby nabrać wody ze studni trzeba obrócić korbą o wiele więcej razy niż zwykle, a to sygnał, że zaczyna brakować  wody.


A deszczówka będzie na pranie, mycie naczyń, na kąpiel i jak babcia nie będzie patrzeć na dziecięce taplanie.  




6 komentarzy:

  1. ja nie łapałam w balie deszczówki...za to biegaliśmy w ciepłym deszczu do woli, do przemoczenia koszulek, boso i z uśmiechem na twarzy..to było coś.. dzięki za przywołanie wspomnień

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas też to było, a najbardziej po deszczu pasowało nam taplanie w błocie:)

      Usuń
  2. A jakie są mięciutkie i błyszczące włosy po umyciu w deszczówce, i plamy w praniu jakby szybciej schodzą; pamietam, kiedy budowaliśmy dom, mąż taki okurzony po całym dniu stanął golusieńki pod niedokończoną rynną podczas burzy, miał wspaniały, cieplutki prysznic, bo blacha była nagrzana; ja niestety, nie miałam takiej odwagi, mimo, że już zapadły ciemności; pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe wspomnienia - my niestety żyjemy na Śląsku, więc nie wiem, czy odważyłabym się umyć włosy w takiej deszczówce :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń