środa, 6 sierpnia 2014

Sufit. Sypie się na głowę


W pokoju i kuchni z wąskich przylegających do siebie deseczek, pomalowanych emaliowaną farbą. W kuchni lekko turkusowy, a pokoju bardziej zielony. W żółtym pokoju z płyt pilśniowych, w komorze z surowych desek i jakby się dobrze przyjrzał to w szparach widać strych. W sieni podobnie. Tak wygląda szybki przegląd sufitów w chałupie.


Jakby tego było mało to w każdej izbie odległość między podłogą a sufitem jest inna. Różnica może wynosić nawet ze 40 centymetrów.  

Pierwotny plan zakłada nałożenie płyt karton-gips. Wszystko po to, żeby nie było za dużo drewna w pomieszczeniach. Mogłoby przytłoczyć. Plany zmieniamy kiedy, po zdjęciu płyt pilśniowych ze ścian, okaże się, że odkrytych belek będzie można zostawić niewiele.

Żółty pokój, łazienka i garderoba – wydzielone po komorze – tu sufit jest  naprawdę nisko, więc nie kombinujemy. Decydujemy się na wariant, który sprawi, że wizualnie będzie nam się wydawało, że ten sufit jest nieco wyżej. Lecą płyty i nie żałujemy, efekt zostaje osiągnięty.
Z wielu powodów nie możemy zostawić dech w sieni. Nie jest nam tak bardzo żal, bo zostawiamy bale na obu najdłuższych ścianach tego pomieszczenia, więc biały sufit będzie nawet wyglądać lepiej.

Zapieram się przed płytami w kuchni i pokoju. Najprostsze rozwiązanie – chociażby zamalowanie, w sumie fajnych desek na inny kolor niestety odpada. Od samego początku z sufitów sypie się jakieś dziadostwo, pewnie to resztki tego co wymiotłam ze strychu, a konkretnie ocieplenia z mchu, liści i plew.

Ekipę, która robi ściany prosimy, żeby nabili na sufity folię oddychającą. Przestanie nam lecieć do garnków. Ale co dalej?

Panicznie boję się, że jak zrobimy podłogę, która musi stanąć na legarkach to znacznie skróci się dystans między podłogą, a sufitem. Mamy co prawda pomysł, w sumie najprostszy, że na te istniejące na suficie dechy nabijemy nowe. Ale ja nie mogę się jakoś pogodzić z tą wersją. Wydaje mi się, że jak tak zrobimy to będę mieć wrażenie, że wchodzę do kurnej chaty. Myślę:

- Zdzieramy te wszystkie dechy i nabijamy nowe.

On jeszcze nie wyraża swojej opinii.

I z tym na razie zostajemy, kiedy przyjeżdża Głos Rozsądku. Dzielimy się swoimi pomysłami. Wystawiam na próbę wersję ze zdzieraniem kolorowych desek. A Głos Rozsądku przemawia do mnie argumentami.

I na razie tak po cichu myślę sobie:

- No rację chyba ma. Po co utrudniać, jeśli można sobie ułatwić, a efekt będzie chyba identyczny…

Na koniec mówimy:

- No może?

A w końcu On bierze sprawy w swoje ręce. Na próbę przybija listwy, pod które wkłada jasne deski. I wreszcie widzę, że mimo iż jest dwa centymetry niżej, to ten sufit jednak nie wali mi się na głowę…

Acha, to że w każdym pomieszczeniu różnica między sufitem a podłogą jest inna jakoś wcale nam nie przeszkadza. Przyznam, że nawet mi się podoba:)


Kuchnia

Pokój

Pokój

Pokój. Sufit już z folią

Pokój. Sufit już z folią

Sień. W trakcie roboty

Mały (dawny żółty) pokój. Już po nałożeniu płyt na sufit

Mały (dawny żółty) pokój. Już po nałożeniu płyt na sufit

Sufit w sieni

7 komentarzy:

  1. Pieknie, cudnie będzie :)
    Trzymam kciuki
    Hania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy taką nadzieję, a u Ciebie bardzo elegancko:)

      Usuń
  2. Czasami trzeba wybrać nowocześniejsze technologie, niż ocalić "substancję historyczną", jak to mawia nasz znajomy, bo w końcu będziemy tu mieszkać, i ma nam być chociażby tylko "znośnie", że nie powiem "bardzo wygodnie"; ładnie mi grają bielutkie przestrzenie sufitowe z drewnianymi belkami, będzie bardzo dobrze; pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Marysiu! Zawsze potrafisz pocieszyć, bardzo to cenię u Ciebie:)

      Usuń
  3. Hi ,bardzo duzo sie u Was zmienilo od naszego ostatniego pobytu u Was, mysle ze nawet Lucas by tam chyba juz powoli zoatac chcial(ha ha ha) pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że w przyszłym roku nawet się nie zawaha:)

      Usuń
  4. Hi,no powiedzmy za pare lat ,bo tak szybko to go tam nikt nie wyciagnie, pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń