Widzę go od
razu kiedy podjeżdżamy pod abc w Cisnej. Ostatnie zakupy przed naszym przystankiem
docelowym. Na oko ma jakieś siedemdziesiąt parę lat. Na głowie kaszkiet, marynarka,
spodnie na kant i sportowa torba, taka jak chłopaki w mieście zabierają na
siłownię.
Jakby
czekał. I czekał na kogokolwiek, kto podjedzie pod sklep i do niego wejdzie. Bo
kiedy otwieramy drzwi wejściowe rusza od razu za nami. Jest między półkami. Nie
zaglądam co wybiera. Skupiam się na naszych zakupach. Ostatecznie przed kasą stajemy
równocześnie. On przed nami.
Wygląda
jakby miał tylko jedną rękę, bo tylko jedna, lewa wystaje mu z rękawa, drugiej
albo nie ma albo ją ukrywa i nie wkłada do rękawa, a ten luźno zwisa przy jego
ciele.
Lewą ręką kładzie,
tę sportową torbę na ladzie. W środku zakupy. Młoda ekspedientka zagląda liczy,
wystukuje na kasie. Międzyczasie inna, starsza zajmuje się wystukaniem naszych
zakupów. Ja jednak patrzę na tamtych.
Młoda
ekspedientka, jakby robiła to kilka razy dziennie, właściwie od niechcenia, bez
jakiegoś większego zaaferowania, odchyla jego marynarkę, tę od strony bez ręki,
lub ukrytej ręki. Zatapia tam swoją własną dłoń. On się nie sprzeciwia, nie
oburza, nie protestuje, cierpliwie czeka. Ona wyjmuje z wewnętrznej kieszeni
puszkowy leżajsk, dostukuje na kasie, piwo wkłada mu do sportowej torby. On
płaci i wychodzi.
Patrzę nieco rozbawiona i zaskoczona. I chyba widzą moją konsternację, zdziwienie. Pytam:
- Tak po
prostu?
- Aaaa on u
nas codziennie i codziennie chce coś wynieść, cokolwiek, masło, jakiś drobiazg.
A wstyd mu nie jest, że go złapiemy bo na następny dzień już jest.
- Taki
rytuał? – pytam z uśmiechem.
- No tak
jakby – odpowiadają.
Mijamy go, a
właściwie to nie spoglądając na ruch na ulicy przechodzi środkiem drogi,
hamujemy, a on niespiesznie przechodzi na drugą stronę.
Cisna abc:)
:) on po prostu chodzi do pracy i rzetelnie wypełnia codzienne obowiązki
OdpowiedzUsuńa pani swoje...
OdpowiedzUsuńNa to wygląda:)
OdpowiedzUsuń