piątek, 14 lutego 2014

Krótkie historie potencjalnych miłości


Miałam wybór, tego nigdy nie ukrywałam. Mogłam zostać żoną postawnego, rudego Ormianina, albo maszynisty kolejowego z Ukrainy, który wiedział, że wzbudza respekt wśród wszystkich, którzy znają się na kolejnictwie. 
On jak niewielu, potrafił przeprowadzić dziesiątki wagonów z towarem przez góry – choćby Przełęcz Użocką.

Pierwszy był nieśmiały mimo, że  kilka dobrych lat starszy. W jego imieniu przemawiał ojciec:
- Czekaliśmy na Ciebie całe życie. W ziemi zakopane 300 litrów wina, które trzymam specjalnie na ślub mojego pierworodnego.

Te słowa usłyszałam na postoju pomiędzy Soczi a wyjazdem do Krasnej Polany (Rosja). Kiedy to mówił siedzieliśmy my wszyscy, on, jego syn Adam i ich rodzina. 
Tuż za ich domem pnące się wysokie druty kolczaste i przechadzający się  w pobliżu pogranicznicy strzegący granicy rosyjsko-abchaskiej.

Mimo, że kilka tysięcy kilometrów od domu i z kolegami, którzy chętnie przystali na pomysł ożenku – to jednak bez strachu żartowałam i ja.

Nie było za to żartu, z pewnym siebie i zawadiackim maszynistą.
Trafiamy na niego w Siankach (Ukraina). Jest noc, czekamy na poranny pociąg do Lwowa.  Cztery dziewczyny w nocy, więc pozwalają nam przeczekać w budynku gdzie kolejarze odpoczywają przed nową wyprawą z wagonami.

- Zabiorę Cię zimą do dobrego ośrodka narciarskiego, mam tam znajomą – przekonuje mnie do ożenku.
Za mnie odpowiada A:
- Nie –  kiwa przecząco głową. 
Ja wycofana i milczę.
- Mam działkę przy samy Morzu Czarnym. Będziesz mieć złote piaski
Ona za mnie stanowczo:
- Nie
On sypie argumentami jak z rękawa.
W końcu sięga po ten ostateczny. Zaryzykuje pracę, szacunek i prestiż. Zabierze nas do Lwowa w maszynowni.

Jak wracamy? To widać na załączonym obrazku. 
Chyba jednak podskórnie czułam, że trafię na krajowegoJ

fot. Baba na wsi

4 komentarze:

  1. W starożytnych czasach, na rynku w Drohobyczu, chodził za mną długowłosy przystojniak, zachodził z jednej strony, zachodził z drugiej strony, aż wreszcie zapytał: U ciebie jest czołowik? - Jest - odpowiedziałam, odszedł z takim żalem w oczach, eh!
    Ostatnio odbierałam twardy dowód rejestracyjny w urzędzie, a jest jakiś myk, że mogą inostrancy rejestrować auta do spółki z Polakami, i stał tam, Gruzin albo Ormianin, w każdym razie z tamtych rejonów, a rzęsy miał do połowy policzków, czarne i takie długie, taki naturalnie urodziwy, moja mama powiedziałaby "urodny"; niektórzy mężczyźni z tamtych stron są piękni; pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie skusiło Cię 300 litrów wina, ani perspektywa podróży w zaoliwionej maszynowni parowozu, ani złote piaski Morza Czarnego, więc widać, że jesteś bardzo wybredną babą. A ciekawe czym Cię skusił ten krajowy? Niech pomyślę... pewnie obiecał Ci kupno rozwalającej się chałupy gdzieś na Podkarpaciu, w której trzeba prawie wszystko powymieniać, bądź wyremontować, nieprzespane noce z tym związane, ciągły brak pieniędzy również z tym związany, i wiele, wiele innych atrakcji także z tym związanych. Czyli jednym słowem obiecał Ci miłość... Myślę, że zrobiłaś dobry interes, szczęściaro :-) d.w.

    OdpowiedzUsuń