Przykładam
do jej ucha telefon. Jest kompletnie zdezorientowana. Nie rozumie dlaczego ktoś
ze wsi przyprowadza jej dwójkę obcych, do tego wskazuje na nią i mówi do nas:
My już
wiemy, ona jeszcze nie, że przygarnie nas pod swój dach i będzie traktować
najlepiej jak potrafi, jak swoje wnuki. Wszystko za sprawą jej synowej, którą
spotykamy na swojej drodze kilka dni wcześniej, kilkadziesiąt kilometrów od
wioski Amalii. To ona kieruje nas do starszej kobiety.
Mamy duże
szczęście, bo do Tatev (Armenia) autobus jeździ tylko dwa razy w tygodniu i
akurat tego dnia kiedy lądujemy na ulicy skąd jadą autobusy w różnym kierunku
stoi i ten do wsi. (Jest jeszcze
niedawno powstała nowoczesna kolejka gondolowa, która ze względu na cenę nie
jest dla normalnych ludzi).
My słyszymy
tylko głos w słuchawce. Nic nie da się zrozumieć. Rozmawiają po ormiańsku.
Synowa Ruzanna tłumaczy kim jesteśmy, ale korzysta z okazji i próbuje namówić
Amalię do porzucenia rodzinnego gniazda i przeniesienia się do niej, do syna,
do wnuków w Erewaniu.
- U nas
będzie jej lepiej. Nie godzi się, żeby była sama, a nikt sprowadzić się do niej
nie może – zatroskana mówi nam jeszcze kilka dni wcześniej.
Persi,
sąsiadka, kiwa głową, coś mruczy. Ona w przeciwności do Amalii zna rosyjski i
dzięki temu możemy się porozumieć. Przyjaciółka. Obie zostały w domu same. Z
dumą opowiadają o dzieciach wnukach, ale czuć jakiś żal, nostalgię. Persi
wyjeżdża do dzieci na zimę do Moskwy. Amalia, puki sobie sama radzi, nie opuści
tego miejsca. Persi popiera
- Tu jej
lepiej – mówi. – Tu ma powietrze, ogródek, ma wolność, niech zostaje.
Kończą
rozmowę. Amalia zostawia telefon.
To uczucie
dosięga nie tylko nas. Obie, Amalia i Persi natychmiast zaczynają traktować nas
jak najbliższych, na których czekały i teraz będą świętować ich powrót.
Od razu zagarniają
nas do kuchni. Po pierwsze nakarmić. Amalia przynosi coś do jedzenia z
pomieszczenia za kuchnią. Persi choć nie u siebie dokładnie wie, które brać
filiżanki, gdzie cukier, kawa. Uwijają się, przekomarzają, żartują. Są w tym
miejscu i ze sobą w przyjaźni od dziecka.
Potem idą
kolejno smażone ziemniaki, gotowana kukurydza, wino, które syn Persi robi na
sprzedaż. Zapada zmrok. Persi idzie do
swojego domu poniżej.
Zostajemy z
Amalią. Siadamy na kanapie, chłoniemy przyjemny chłód wieczora. Ona przynosi
jeszcze jabłka i mówi… w swoim języku, którego mimo, że nie znam, to rozumiem,
że jest sama, że chcą ją zabrać do miasta, a ona przecież nie potrafi opuścić
tego miejsca, że tutaj wychowały się jej dzieci, że przyjeżdżają wnuki w
odwiedziny, że ma swój sad, swoje kartofle i warzywa, że zna każdy kąt, a na
lato ma przyjaciółkę Persi. Mówi, że jest jej trudno, jest stara, szybko się
męczy, puchną jej nogi i boi się momentu, w którym nie będzie potrafiła sobie
już poradzić.
To miejsce,
Amalia dogłębnie nas porusza.
Późnym
wieczorem kładzie nas do wielkiego, przepastnego łoża małżeńskiego. Następnego
dnia, wczesnym rankiem, przy pięknym wschodzącym słońcu, stopniowo zalewającym
ciepłem doliny górskie, odchodzimy.
I jej i mi
chce się płakać. Żal. Pustka. Ona, na wypadek gdyby zawiodła pamięć każe nam pisać na
kartce swoje imiona. Kiedy bierze ją w dłonie. Zgina na cztery części, wkłada
pod ceratę i przyklepuje dłonią.
Wiem, że żadne
z nas - nie będziemy już potrafili przestać o sobie myśleć…
Armenia. Wrzesień 2013
W kilkugodzinnym oczekiwaniu na wyjazd autobusu (powyżęj) do Tatev
Prowadzą nas do Amalii
Persi i Amalia
Amalia
Przyjaciółki:)
Z tarasu u Amalii
Miejsce na ziemi:)
Nostalgia...
Poranek przed pożegnaniem
Wieś Tatev
Przed pomnikiem gieroja z rodziny Amalii!
Zdjęcia On i Baba na wsi
Takie są wszystkie mamy, w każdym miejscu na ziemi, po pierwsze - nakarmić; oglądałam ostatnio jakiś program o Armenii, zamarzyłam ... może się uda; pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńGorąco polecam. A takich mam, które nas przygarnęły, było jeszcze trochę na naszej drodze:). One też tu będą naszymi bohaterkami, bo myślę, że po prostu warto o takich ludziach pisać:)
OdpowiedzUsuńwitaj, pierwszy raz tutaj zaglądam, piękne krajobrazy na armeńskiej wsi pokazujesz, pozdrawiam ze wsi irlandzkiej;) Klaudia
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że spodoba Ci się na tyle, że zostaniesz z nami dłużej:). Kiedy się zagłębisz trafisz i na polskie krajobrazy. Bardzo mocno pozdrawiamy!!.
OdpowiedzUsuńPiękna opowieść.
OdpowiedzUsuńciekawie piszesz...
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo:)
Usuń