Kogut rozwalił sobie ogon i ma przetrącony kark, a właściwie to M. rozwalił mu ogon i przetrącił kark kiedy grał w piłkę.
Mamy jeszcze u siebie kurę, ale nie mam odwagi jej spalić. Są też dwie perliczki kupione po promocji i jedna czarno-biało-czerwona mała kurka z Armenii spod świątyni wpisanej na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Z grzebiących to chyba wszytko co mamy w swoim obejściu.
Pożytku to to z tego nie będzie...
Zdjęcia On (prawdziwa kura:))
a resztę Baba na wsi
a resztę Baba na wsi
Co to, jedna kura i tyle garnków ma?:) Rozpusta, pani, rozpusta!
OdpowiedzUsuńŚliczne te ceramiczne ptaszory.
My mamy żywe (czasami nieżywe, jak jastrząb przyleci) kury. Bardzo zabawne krzyżówki liliputek z zielononóżkami i z czymśtam czymśtam. Każda ma inny charakter i temperament. Wciąż się tylko nie mogę przyzwyczaić do tego, że są drapieżnikami i z upodobaniem polują.
Pozdrówki!
To macie naprawdę wesoło. Tak sobie myślę, że jakby nasze babcie usłyszały jak się rozczulamy nad kurami to by się uśmiały:). A te swoje krzyżówki to masz u siebie na blogu? Chętnie pooglądam.
OdpowiedzUsuńA kurek oj więcej jest. On chyba zrobił wąski kadr. To kury, które są w rodzinie. Będą i kolejne z tego towarzystwa. Ściskamy:)
Świetne te okrąglutkie kureczki.
OdpowiedzUsuńBardzo je lubię:)
Usuńmają swój urok te kurki, najbardziej mi się podobają te pasibrzuchy biała i czarna :o)
OdpowiedzUsuń