Sami przebieraliśmy się w kożuchy, prześcieradła, koce i wielkie czapy - wszystko po to, żeby sąsiedzi nie rozpoznali nas tak od razu. W rękę, dla asekuracji książeczka i wyjście z domu.
Każdy klepak wciśnięty do ręki cieszył.Teraz nie pamiętam, ale pewnie te drobniaki poszły zawsze na słodycze.
W sobotę udaje nam się wypatrzeć na drodze, prawdziwych kolędników. Oczywiście liczymy, że do nas też zajdą. Szybko przygotowujemy jakieś pieniądze i czekamy na nich. Słyszymy stukanie do drzwi. Otwieramy, a pastuszek nagle rzuca laskę i rękawiczki i ucieka za dom. Dzieci widzą naszą konsternację. Inny chłopiec odpowiada:
- To nowoczesny pastuszek, komórkę musiał odebrać.
Kolędnicy, jest ich sześcioro, śpiewają kolędę, mówią kilka zdań, z których dowiadujemy się, że nie są zwykłymi kolędnikami i w tym zimnie chodzą od domu do domu, nie dla siebie, a zbierają do puszki na misje:)
Zdjęcia On.
Dzieci wyraziły zgodę na umieszczenie zdjęć na naszym blogu
W tym roku miałam 2 grupy koledników. Szkoda, ze tu nie mozna wrzucać zdjęc ani filmów. Pospiewaliby równiez Wam. Pozdrawiam z Nowym Rokiem.
OdpowiedzUsuńTo może na FB?
OdpowiedzUsuńPrzyjęcie kolędników to szczęście w domu w Nowym Roku, też przyjęłam, ale nie byli tak kolorowo przebrani :) chałpa widzę już podmurowana
OdpowiedzUsuńTo miejmy nadzieję, że tak się właśnie stanie. Podmurowana:) tylko nie nadążam z pisaniem. Ostatnio coś chałupę pod tym względem zaniedbałam...
OdpowiedzUsuń