środa, 12 lutego 2014

Miejsce na ziemi


Przykładam do jej ucha telefon. Jest kompletnie zdezorientowana. Nie rozumie dlaczego ktoś ze wsi przyprowadza jej dwójkę obcych, do tego wskazuje na nią i mówi do nas:
- Eto ana, eto Amalia.

My już wiemy, ona jeszcze nie, że przygarnie nas pod swój dach i będzie traktować najlepiej jak potrafi, jak swoje wnuki. Wszystko za sprawą jej synowej, którą spotykamy na swojej drodze kilka dni wcześniej, kilkadziesiąt kilometrów od wioski Amalii. To ona kieruje nas do starszej kobiety.

Mamy duże szczęście, bo do Tatev (Armenia) autobus jeździ tylko dwa razy w tygodniu i akurat tego dnia kiedy lądujemy na ulicy skąd jadą autobusy w różnym kierunku stoi i ten do wsi.  (Jest jeszcze niedawno powstała nowoczesna kolejka gondolowa, która ze względu na cenę nie jest dla normalnych ludzi).

My słyszymy tylko głos w słuchawce. Nic nie da się zrozumieć. Rozmawiają po ormiańsku. Synowa Ruzanna tłumaczy kim jesteśmy, ale korzysta z okazji i próbuje namówić Amalię do porzucenia rodzinnego gniazda i przeniesienia się do niej, do syna, do wnuków w Erewaniu.
- U nas będzie jej lepiej. Nie godzi się, żeby była sama, a nikt sprowadzić się do niej nie może – zatroskana mówi nam jeszcze kilka dni wcześniej.

Persi, sąsiadka, kiwa głową, coś mruczy. Ona w przeciwności do Amalii zna rosyjski i dzięki temu możemy się porozumieć. Przyjaciółka. Obie zostały w domu same. Z dumą opowiadają o dzieciach wnukach, ale czuć jakiś żal, nostalgię. Persi wyjeżdża do dzieci na zimę do Moskwy. Amalia, puki sobie sama radzi, nie opuści tego miejsca. Persi popiera

- Tu jej lepiej – mówi. – Tu ma powietrze, ogródek, ma wolność, niech zostaje.

Kończą rozmowę. Amalia zostawia telefon.

To uczucie dosięga nie tylko nas. Obie, Amalia i Persi natychmiast zaczynają traktować nas jak najbliższych, na których czekały i teraz będą świętować ich powrót.
Od razu zagarniają nas do kuchni. Po pierwsze nakarmić. Amalia przynosi coś do jedzenia z pomieszczenia za kuchnią. Persi choć nie u siebie dokładnie wie, które brać filiżanki, gdzie cukier, kawa. Uwijają się, przekomarzają, żartują. Są w tym miejscu i ze sobą w przyjaźni od dziecka.

Potem idą kolejno smażone ziemniaki, gotowana kukurydza, wino, które syn Persi robi na sprzedaż.  Zapada zmrok. Persi idzie do swojego domu poniżej.

Zostajemy z Amalią. Siadamy na kanapie, chłoniemy przyjemny chłód wieczora. Ona przynosi jeszcze jabłka i mówi… w swoim języku, którego mimo, że nie znam, to rozumiem, że jest sama, że chcą ją zabrać do miasta, a ona przecież nie potrafi opuścić tego miejsca, że tutaj wychowały się jej dzieci, że przyjeżdżają wnuki w odwiedziny, że ma swój sad, swoje kartofle i warzywa, że zna każdy kąt, a na lato ma przyjaciółkę Persi. Mówi, że jest jej trudno, jest stara, szybko się męczy, puchną jej nogi i boi się momentu, w którym nie będzie potrafiła sobie już poradzić. 

To miejsce, Amalia dogłębnie nas porusza.

Późnym wieczorem kładzie nas do wielkiego, przepastnego łoża małżeńskiego. Następnego dnia, wczesnym rankiem, przy pięknym wschodzącym słońcu, stopniowo zalewającym ciepłem doliny górskie, odchodzimy. 

I jej i mi chce się płakać. Żal. Pustka. Ona, na wypadek gdyby zawiodła pamięć każe nam pisać na kartce swoje imiona. Kiedy bierze ją w dłonie. Zgina na cztery części, wkłada pod ceratę i przyklepuje dłonią.

Wiem, że żadne z nas - nie będziemy już potrafili przestać o sobie myśleć… 

Armenia. Wrzesień 2013

W kilkugodzinnym oczekiwaniu na wyjazd autobusu (powyżęj) do Tatev

Prowadzą nas do Amalii

 Persi i Amalia
 Amalia
 Przyjaciółki:)

 Z tarasu u Amalii




 Miejsce na ziemi:)

Nostalgia...


 Poranek przed pożegnaniem





Wieś Tatev



Przed pomnikiem gieroja z rodziny Amalii!

Zdjęcia On i Baba na wsi







7 komentarzy:

  1. Takie są wszystkie mamy, w każdym miejscu na ziemi, po pierwsze - nakarmić; oglądałam ostatnio jakiś program o Armenii, zamarzyłam ... może się uda; pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gorąco polecam. A takich mam, które nas przygarnęły, było jeszcze trochę na naszej drodze:). One też tu będą naszymi bohaterkami, bo myślę, że po prostu warto o takich ludziach pisać:)

    OdpowiedzUsuń
  3. witaj, pierwszy raz tutaj zaglądam, piękne krajobrazy na armeńskiej wsi pokazujesz, pozdrawiam ze wsi irlandzkiej;) Klaudia

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że spodoba Ci się na tyle, że zostaniesz z nami dłużej:). Kiedy się zagłębisz trafisz i na polskie krajobrazy. Bardzo mocno pozdrawiamy!!.

    OdpowiedzUsuń
  5. ciekawie piszesz...

    OdpowiedzUsuń