Na początku
poczuję lekką nieprzyjemność, ale szybko oswoję się z kłującymi, wychodzącymi z ziemi strąkami,
błyskawicznie wchodzącymi mi na ciało mrówkami. Poczuję zapach ziemi i roztartych
pod naciskiem mojego ciała nieznanych mi roślin.
Nie mogę się już doczekać momentu kiedy
położę się na trawie. Położę się pod drzewem, ale promienie słońca przebijające
się przez poruszające się nieustannie liście
będą mi wchodzić na oczy, które przymrużę. Ale będę się cieszyć tym
dokuczaniem.
To było
wiele lat temu. Odwiedziłam moja Babcię. To musiała być pełna wiosna bo na
podwórku kwitły drzewa owocowe. Ziemia nie była jeszcze gotowa na goszczenie
ludzkich ciał.
Położyłam się na wozie, którego mój wujek używał do wożenia
ziemniaków, buraków, czy siana z łąk dla bydła. Położyłam sobie na jego dnie jakąś derkę i zasnęłam.
Było
ciepło i środek dnia. Przebudziłam się kiedy Babcia położyła na mnie koc.
Zauważyła, że zasnęłam i martwiła się, że będzie mi we śnie zimno. Wtedy
półprzytomna, miałam wrażenie, że ja i wóz jesteśmy obsypani płatkami z
kwitnącego drzewa owocowego, pod którym leżałam.
Obudziłam się i nie było to
senne wrażenie. Byłam cała w białych, delikatnych i pachnących płatkach.
jak romantycznie! pięknie jest powspominać.
OdpowiedzUsuńNo przecież nie zdzierżę, jak nie zajrzę do Baby; jestem zaskoczona, kwitnie wczesna czereśnia w ogrodzie, czas wariuje; jednak najpiękniejsze będą dzikie pogórzańskie panny, całe w białym obłoczku, i jak wiatr zawieje, to będzie jak w Twoim marzeniu sennym; piękne są takie wspomnienia-przebłyski, ulotne, czasami nawet ciężko je uchwycić i sprecyzować; jakie te nasze Babcie dobre były, opiekuńcze; a u mnie pachnie chlebem, zaraz potem pakuję chudobę i uciekam na Pogórze, rozsadę kapustną sadzić; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńWiosna na całego, płatki już się sypią z drzew:). Udanego rozsadzania i pozdrowienia dla cudnego Pogórza!
UsuńCoś pięknego!
OdpowiedzUsuńAmerican Beauty czereśniowe. Też tak chcę.
Fajnie to nazwałaś:). Na tytuł akurat by spasowało:)
UsuńCudowne wspomnienia. Z wakacji u babci pamiętam, że weszłam na wielką wiśnię /duża była, sięgała kalenicy chałupy/ i bałam się zejść. Miałam z osiem lat, był to początek lat sześćdziesiątych. Chyba ktoś mi pomógł zejść. Pozdrawiam. Ol-ka.
OdpowiedzUsuńI żeby właśnie nie zapomnieć takich niby drobiazgów:) - utrwalam. Też bardzo pozdrawiamy!
OdpowiedzUsuń