Kiedy przechylam szkło, a płyn wlewa mi się do gardła,
czuję jakby ogień przepływał przez mój przewód pokarmowy. Nie jestem w stanie
opanować wykrzywienia na twarzy i przeciągłego chrapnięcia po wychyleniu
zawartości.
Od tego momentu minęło kilkanaście lat, a ja nadal doskonale pamiętam ten smak w swoich ustach. Prawdziwy, pędzony przez sąsiada Babci – bimber. Ten jeden, jedyny kieliszek oszołomił mnie i czułam jak gorąco uderza mi do głowy, a na twarzy robię się cała czerwona.
Środek zimy. Babcia nie spędza już tej pory roku sama w
domu i stoi on przez kilka miesięcy pusty. Mimo to decyduję się na przyjazd.
Potrzebuję zmartwień takich jak napalenie w piecu, poranny chłód w chałupie,
czy odśnieżenie ścieżki do wychodka na polu.
Klucz odbieram od sąsiadki.
Przy pierwszym rozpaleniu pomaga mi sąsiad, który mieszka
po prawej stronie. Robi się ciepło. Mam w chałupie zapas drewna, przytargany
wcześniej w wielkim wiklinowym koszu. Wychodzę w gości, do sąsiadów za górką –
z przodu.
- Żebyś ty wiedziała jaką ja mam dla ciebie niespodziankę
– mówi z nieukrywaną radością sąsiad Babci. Wszyscy cieszymy się z naszego spotkania.
Wchodzimy po drabinie na strych. Nie pamiętam, w którym
miejscu stoi ten najprawdziwszy, stary, drewniany i sprawny kołowrotek. Nie
mogę uwierzyć!
- Dla Ciebie – słyszę. – Ale darmo nie pójdzie – mówi
sąsiad i jednocześnie zanurza dłoń w stojącej obok nas wielkiej skrzyni ze
zbożem.
Po falujących ziarnach domyślam się, że jego dłoń krąży
po skrzyni, jakby czegoś szukała. W końcu ruch zamiera. Widzę, że trafił
na to czego szukał. Zresztą wskazuje na to też jego mina.
Ze zboża wyjmuje rękę, w której trzyma zakorkowaną
butelkę.
- Wiem, że nie pijesz, ale darmo nie pójdzie. Kieliszek
się musisz napić.
Zdjęcia Baba na wsi
Jejku, u nas zawsze dom reprezentuje mąż; dobrze, że Twój bimberek był odstały, bo zdarzyło mu się łyknąć prosto spod kapiącej rurki ... wszystkie włosy mu się zjeżyły; takie jest życie na wsi ... jak w Rosji ... jak nie będziesz pić wódki i jeść czosnku, to nie wytrzymasz! ... dobrze, że z rzadka zdarza się to reprezentowanie domu, bo nie strzymałabym; a czasami tylko tak załatwisz pewne sprawy; pozdrowienia ślę.
OdpowiedzUsuńWtedy męskiego reprezentanta nie było:). Teraz on bierze na siebie ten ciężar. A na wycieczki na wschodzie to masz 100 procent racji - bez 100 gram - się nie obejdzie. Na szczęście zawsze ten "ciężar" brali na siebie koledzy! Pozdrawiamy mocno!!
OdpowiedzUsuń