czwartek, 14 sierpnia 2014

Ona z Jaślisk


On robi zdjęcia, kiedy Ona wychodzi z małego sklepiku i od razu:
- Mi nie robić, bo mam 70. Jakbym 50. miała to można by było. Prababcią jestem…
Kiedy zbliżam się do nich już ze sobą zaczynają rozmawiać. Stoimy na drodze prowadzącej do kościoła. Jaśliska,  jeden z głównych bohaterów „Wina truskawkowego”, filmu, o którym już wspominałam (czytaj tutaj).


- Mam dwoje dzieci – dochodzi do mnie. – A pochwalę się w Ameryce byłam. Piętnaście lat temu, na dwa lata. Do męża siostry. Dobrą robotę miałam w hotelu. Dobrze mi tam było – słyszymy.

A właściwie to już tylko ja, bo słucham z zainteresowaniem. A, że mamy mało czasu na przerwę w Jaśliskach, On idzie dalej fotografować.

My, małymi krokami w kierunku jej domu.
Wróciła, bo syn chciał się, żenić, ale z przyszłą synową powiedzieli:

- Zaczekamy aż, wrócisz. Bez ciebie wesela nie będzie.

- Ale wystraszyłam się, jakby się przez to czekanie, przeze mnie rozpadli? To wie Pani, zaraz wróciłam. Choć nie do końca chęci jeszcze miałam.

Dzieci ma dwoje, wnuki i prababcią jest. Niedawno 50 rocznicę ślubu mieli. Dzieci nic nie kazały robić. Mszę zamówiły. Było pięknie.

- Na herbatę zapraszam – mówi, kiedy kończy podawać mi przepis na amoniaczki, żaden tam z książek kucharskich. Jej. Sprawdzony, po mamie.

Staram się dobrze wszystko zapamiętać. Robiłam raz z przepisu i nie były takie jak pamiętam z dzieciństwa.

- Zawsze kiedy wnuki przyjeżdżają, pytają: A babciu amoniaczki upiekłaś? Takie pyszne - Tak im smakują.

Musimy iść, a ja chcę jeszcze zajrzeć do kościoła, gdzie na jednej ze scen „Wina truskawkowego” Kościejny stoi przed ołtarzem, a za nim cała wieś w ławkach.
Coś inaczej jakby, coś się nie zgadza. Sprawdzamy w filmie.
Acha, ołtarz w remoncie.

- Jak dziś nie możecie to następnym razem zapraszam – słyszymy jeszcze na koniec. Wiecie jak się nazywam, parę domów za kościołem mieszkam.

Okrążamy senny rynek. Kilka sklepów, W samym środku placu opuszczone budynki, przy jednej z chałup na progu zeszło się trzech chłopów. Piwo piją. Odjeżdżamy.

P.s. Udanego długiego weekendu. Kto lubi - sennego i leniwego jak w Jaśliskach.













Zdjęcia: Baba i On




6 komentarzy:

  1. Nigdy nie byłam w Jaśliskach, tu jakby zatrzymał się czas; w takich miejscach zawsze pytam męża, mieszkalibyśmy tutaj, prawda? i zawsze odpowiedź jest twierdząca; kiedyś, Babo, napisałaś, że Pogórze jest Ci bliskie, uchyl rąbka tajemnicy; pozdrawiam, będzie sennie, weekendowo, i troszkę muzycznie, bo może na Rozsypaniec w Cisnej uda nam się wyskoczyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marysiu tyle historii tutaj na blogu wokół domu mojej Babci - to na Pogórzu - najcudowniejszym miejscu wspomnień! Jesteśmy krajanki:)!
      Marysiu wstąpcie do sklepu abc w Cisnej, może traficie na tego starszego Pana, a którym pisałam kilka dni temu:). Bardzo mocno pozdrawiam i udanego leniwego, aktywnego odpoczywania!

      Usuń
  2. Dobrze jest używać w życiu "obiektywu makro”. Jak wy. Fascynujące są te historie. Wokół naszej chałupy też sporo. Strasznych i zabawnych. Czasem udaje się napisać ale czasem trzeba je na razie zachować dla siebie. Cały czas myślę jak tu prywatność ludzi pogodzić z możliwością opowiedzenia tych niezwykłych historii. Ale pewnie borykacie się z tym samym... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, żebyś wiedziała. Wiele nie ujrzy światła dziennego właśnie z tego powodu, dla uszanowania prywatności...

      Usuń
    2. dwadzieścia pięć lat - taki czas wyznaczyłam tej prywatności. Przecież jeśli zrobiło się jakąś głupotę tak dawno to już można się z tego śmiać.

      Usuń
    3. Wiesz, nieświadomie może i ja trzymam się tej zasady, bo w końcu piszę tu o innych z moich dawniejszych czasów. A te współczesne to aż żal - zapisać i czekać tyle lat...:)

      Usuń