piątek, 10 stycznia 2014

Kto nie wierzy niech popatrzy...


W chałupie sen mam dobry. Jednak kilka dni z rzędu budzi mnie stukanie. Za pierwszym razem budzę Onego, jednocześnie zastanawiając się, która to godzina. Na zewnątrz jasno. Myślę: puka ktoś... Tak, zaspaliśmy. 

On jednoznacznie: To nie jest pukanie do drzwi. Wybudzona nagle przez ten odgłos, dochodzę do siebie i nasłuchuję. To stukanie jest podejrzanie miarowe. Myślę i w końcu zaczyna do mnie dochodzić tak to DZIĘCIOŁ.  Kolejne poranki to samo. i nie mam już wątpliwości:). Z całej siły wali dziobem w drewniane bale naszej chałupy.

Teraz nie potrafię dokładnie powiedzieć, czy to pierwszy dowód na obecność dzięcioła w naszym obejściu, czy może usłyszałam na którymś drzewie ten charakterystyczny odgłos, czy po raz pierwszy zobaczyłam go przy prowizorycznie skleconym przez Onego przed pierwszą zimą karmniku umocowanym na papierówce.

Najważniejsze, że próby wabienia powiodły się w stu procentach, ba nawet 200 bo wypatrujemy nie tylko dzięcioła dużego, ale także dzięciołka. I oczywiście do tego dochodzi jeszcze cała gromadka sikorek: bogatek, czarnogłówek, modraszek i kowalików. Do towarzystwa dołączają sójki. Nasze miejsce staje się (mam nadzieję) rajem dla ptaków.

Do chałupy przywozimy przewodnik po ptakach Europy i zapas jedzenia dla naszego ptactwa. Przez okno w kuchni, które znajduje się na wprost ptasiej stołówki, wyglądamy każdego nowego, naszego osobistego!!!! ptaszka.
I tuczymy ile się da, bo takie chudziutkie i biedniutkie w porównaniu z tymi, które stołują się na naszym parapecie w miejskim domu.

Ufff, cel został osiągnięty! Ptak w zagrodzie jest i basta!  

Kowalik to ma szerokie horyzonty:)

 Wabik na ptaszki jest
 Czekamy...

 Sikorka bogatka - monitoruje
 Sprawdza czy dobre:)
Czuwa

 Kowalik też się skusił - monitoruje

 Czuwa:)
 Szuka życiowej perspektywy:)

 A oto i DOWÓD
 Nasz, osobisty dzięcioł duży
On również poszerza horyzonty

Współczesne substytuty karmników
 Kowalik daje się skusić
 I działa

 Smakuje...
Zdjęcia On i Baba na wsi


4 komentarze:

  1. świetne zdjęcia ,szczególnie te na wierzchołku..

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazdroszczę dzięcioła. Ja obserwuję sowę pójdźkę, która "drze mordę" wieczorem i w nocy. Nie jest łatwo ją zlokalizować ale czasem się udaje, raz widziałam ją na moim dachu. No i ostatnio widziałam całkiem blisko jastrzębie i myszołowy...ale to na przydrożnych drzewach i słupach. Atlasy ptaków też poszły w ruch...

    OdpowiedzUsuń
  3. Wciąga prawda? A my zazdrościmy widoku sowy. U nas mamy dwie, ale na razie tylko w zasięgu zmysłu słuchu:). Zobaczyć, jeszcze się nie udało...

    OdpowiedzUsuń