Młode warzywa kuszą i nie sposób się powstrzymać. Od tego przysmaku specjalistą jest On. Ja ograniczam się ewentualnie do zrobienia zakupów potrzebnych na Onego danie. Acha no i oczywiście na sprawdzenie czy smakuje.
Może gdyby nie podobne wspomnienia Onego z dzieciństwa, nie szukalibyśmy podobnego.
Osobiście nie znam nikogo komu by nie smakował, więc nie potrafię ocenić czy to danie dla każdego.
Kupujemy młodą kapustę i właściwie całą resztę też, bo plony jakie mamy w tym roku każdy wie.
Przygotowujemy ziemniaki, marchewkę, pietruszkę, kalafior i fasolkę szparagową. Mamy wegetariańskiego gościa, więc tym razem obejdzie się bez mięsa. On wkłada warstwa po warstwie wszystkie składniki i mocno je dociska, żeby zmieściło się ich jak najwięcej. Zalewa bulionem warzywnym. Dokręca pokrywę i zaczyna się odmierzanie czasu.
Teraz mamy specjalny trójnóg, który rozstawiamy w ognisku i wieszamy kociołek na łańcuchu. Prezent od rodziny.
A czas przebywania każdego kociołka w ognisku – bardzo różny. Dlatego po odmierzeniu mniej więcej dwóch-trzech kwadransów On odkręca pokrywę i sprawdza czy możemy zacząć ucztę.
Zdjęcia Baba na wsi
Uwielbiam to danie (rowniez wspomnienie z dziecinstwa) i moglabym jesc codziennie. Teraz robie taka zapiekanke w garnku zeliwnym na elektrycznym piecu:(, niestety.
OdpowiedzUsuńA najbardziej to zazdroszcze Wam tego kociolka:)
Pozdrawiam:)
Kociołek ma swoją historię. Wiele lat temu zrobił go sam taki jeden Pan i podarował Rodzicom Onego:). Dostaliśmy od nich w prezencie
UsuńBardzo ciekawy przepis, muszę spróbować. U nas robi się prażone tj. ziemniaki, marchew, cebula, kiełbasa, olej i dużo pieprzu. Układa się w takim kociołku warstwami. Jest pycha, ale koniecznie spróbuje waszą wersję bo jest bardziej light :). Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będzie smakować:) Pozdraiwmy!
UsuńCzasami wykładam garnek skórkami boczkowymi, wypiekają się pięknie, oddając zapiekance cały aromat, i tłuszczyk oczywiście; właściwie to co by do tego garnka nie wrzucił, wszystko smakuje, bo jak inaczej? w takich okolicznościach przyrody? w zeszłym roku robiłam gulasz na ogniu w kociołku, po tym, jak się napatrzyłam na przydomowe gotowanie serbskich czy rumuńskich kobiet; a w tym roku piec chlebowy zimny, wędzarnia nieużywana, kociołek w kącie leży odłogiem, a my jakoś czasu nie mamy na delektowanie się Pogórzem, a lato kończy się powoli; pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMarysiu, czasem bywa czas przestoju na niektórych frontach:). Tylko to właśnie w jakąś nostalgię człowieka wpędza! Ale my nie damy rady!? Pozdrawiamy bardzo mocno!
Usuń