Jesteśmy zaledwie kilka kilometrów od granicy z Albanią,
w najważniejszej świątyni Macedonii (lato 2012 roku). Tutaj mieści się grób
świętego Nauma, a mnich, który podarował mi ikonę, zabiera nas do
najważniejszego miejsca tego monastyru i przekonuje, że po przyłożeniu ucha do
grobu świętego Nauma można usłyszeć bicie jego serca.
Porusza mnie tym podarunkiem i robi na mnie duże
wrażenie. Pozostawia nieokreślony niepokój. Długa broda, skupiona
mina, poważna twarz i jakby jakaś nieobecność, świadomy brak kontaktu z tym co
ziemskie, ludzkie i codzienne. Tak a do tego jeszcze pewna delikatna,
nienachlana władczość. Ale trudno się dziwić. Od razu da się wyczuć, że jest w
tym miejscu najważniejszy. Jeśli nie opowiada licznym pielgrzymom historii tego
miejsca i św. Nauma, to siedzi w drewnianej budce z pamiątkami i bystrym
wzrokiem lustruje wszystkich wchodzących do świątyni.
Opuszczamy to miejsce, ale spotykamy go jeszcze tego
samego dnia.
To dzień finału Euro 2012. Wieczorem rozegra się mecz między Włochami a
Hiszpanią. On (mój On) jest miłośnikiem futbolu, więc to pewne, że musimy tutaj
na wsi znaleźć miejsce gdzie obejrzymy to widowisko.
Kiedy późnym popołudniem
wracamy do naszego namiotu, zatrzymujemy się przed sklepem w centrum wsi. To najbardziej
naturalne miejsce gdzie taki mecz powinni oglądać miejscowi. Tym bardziej, że
sklep połączony jest z jakimś nieczynnym klubem, ale przed nim stoją krzesła i stoliki. I jak widzimy na jednym z nich stoi też telewizor.
Przyjmujemy to za dobrą
monetę. W sklepie, sama nie wiem w jakim języku, pytamy o mecz i słyszymy:
- Przychodźcie, będziemy oglądać.
I czujemy lekkie podniecenie, bo już wiemy, że na długo
zapamiętamy te nietypowe okoliczności oglądania Euro.
Sklep przy głównej drodze we wsi, stoliki, krzesła na świeżym
powietrzu, przed nami ten, na którym stoi telewizor. Starszy pan majstruje przy
antenie i szuka dobrego obrazu, a za nim na szybie budynku znak zakazu
przynoszenia broni.
Kiedy przychodzimy jest już trochę miejscowych. Tylko
jedna kobieta (czytaj ja). Nie ukrywam mam opory przed wypiciem w ich obecności
kilku procentów. W końcu ośmielam się na tyle, że nawet sama idę w czasie meczu
do sklepu.
Przy kasie spotykam jego. Tak jego, tego tajemniczego mnicha,
który tutaj niespodziewanie jawi mi się jako zwykły
facet tylko może z nieco dłuższą niż to zwykle bywa brodą. Robi zakupy, jest
konkretny. Kiedy go zagadnę, że się dziś rano spotkaliśmy, przypomina sobie po chwili
i pyta czy mógłby mi zapłacić za to piwo, które trzymam w ręce, ewentualnie kupi
sprite, czy coś podobnego. Uśmiecham się, dziękuję, ale zdecydowanie odmawiam.
I tyle pozostaje z naszej rozmowy. Wychodzi.
Ale wcale nie jest mi smutno, że traci w moich oczach tę
magię i w okamgnieniu staje się zwykłym człowiekiem. Cieszę się, bo nagle opuszcza
mnie ten niepokój, którego on był przyczyną za pierwszym spotkaniem…
Zdjęcia On.
Pierwsze to Jezioro Ochrydzkie. Pozostałe Monastyr św. Nauma
Sprytne mają te miejsca do palenia świeczek, woda, a pod wodą piasek, świeczka nie przewróci się, a woda nie pozwoli na wywołanie pożaru; skąd ten niepokój? czy sprawiła to jego tajemniczość, świętość, jakby nie był z tego świata, ponad ziemskimi sprawami? przyciągają nasz ciekawy wzrok, co tu dużo mówić, i okazują się być zwykłymi ludźmi; kiedy wkładają tobołek na plecy i śmigają w dół góry, zakładając szaty za pas, żeby nie przeszkadzały, albo tak jak ten Twój tajemniczy mnich, robiąc najzwyklejsze zakupy; ejże! może po prostu wpadłaś mu w oko! pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMario, tak fajnie tu napisałaś:). Te świeczki tak masowo palone w monastyrach, pomijając cel ich palenia, mają fajny klimat.
OdpowiedzUsuńA niepokój, może przez jego przenikliwy wzrok, jakby wiedział coś o tobie, czego ty jeszcze nie wiesz, co nastąpi - ale to chyba właśnie przez to otaczające nas wtedy miejsce. W oko powiadasz? hihih:) Bardzo Cię mocno pozdrawiamy! Twoje okolice są bardzo bliskie mojemu sercu:)
Na Ukrainie, pod rumuńską granicą spotkałam mnicha.
OdpowiedzUsuńMieszkał w malej chatce na połoninie. Hen daleko, hen wysoko. Był taki piękny. Jak z bizantyjskiej mozaiki. Jakby go ktoś namalował...
Nigdy chyba nie zapomnę tej twarzy. I też milczący. I też tajemniczy
Oni to chyba robią specjalnie...
OdpowiedzUsuńdla tych wszystkich rozmarzonych turystek..:)))
Jeśli tak to wychodzi im bardzo dobrze:)
OdpowiedzUsuń