poniedziałek, 5 stycznia 2015

Sąsiadka


Słońce całkowicie znika za ciężkimi chmurami. Kiedy ładujemy ostatnie rzeczy wiatr szaleje w każdą stronę.

Razem z nim duże kulkowate płatki śniegu. Wdzierają się w każdą szparę w ubraniu i błyskawicznie, przy otwarciu drzwi pokrywają siedzenia auta. Ładujemy się i ruszamy. Tak żegna nas chałupa. 

Przed sobą na drodze w tumanach widzimy stojący samochód. Liczę, że nie utknął na naszej wąskiej i śliskiej drodze bo inaczej staniemy na amen, a sąsiad właśnie sprzedał ciągnik. 
Zbliżamy się i widzę, że samochód stoi na poboczu, ale przy płocie naszej Pani sąsiadki, której dom znajduje się jako pierwszy od zachodniej strony i jest oddalony o jakieś kilkaset metrów od naszego, stoi dwóch mężczyzn. Majstrują coś przy płocie.

Nasza sąsiadka, Pani Ania żyje sama. W małym drewnianym domku którego dach pokryty papą pochyla się po równo od prawego i lewego brzegu. Chatka na pewno wiele lat temu była wyższa, widać gołym okiem, że czas decyduje o jej wciskaniu się w ziemię. Od innych wiemy, że rodzina chce ją zabrać do siebie, ale ona uparta i żyć chce u siebie w swoim domku. Odwiedza ją wnuk i sprawdza czego jej brakuje i pomaga. Na zimę tylko daje się namówić na pobyt poza swoim miejscem.  
Czasem spotykamy się kiedy idziemy w tym kierunku  na spacer. Jej pies zażarcie, ale niegroźny, ujada, a ona wygląda przez próg. Kłaniamy się, a z jej twarzy bije tylko dobroć. Od razu bardzo ją lubię. Mamy pretekst, żeby dłużej pogadać kiedy, w piękny letni dzień, idę na spacer z Bukunią, psem którego czasem mamy pod opieką. Buka wpada na podwórko sąsiadki, szaleje z radości. Z domu wychodzi Ona. I mimo, że po chorobie,  pełna pogody. Rozmawiamy i widzę, że szczęśliwa bo ma swój ogródek, kwiatki przy płocie, pola wokół, gdzie właśnie dojrzewają zboża  i zaraz za progiem widok po horyzont.

Myślami wracam do mężczyzn przy jej domu.

- Naprawiają płot? – myślę głośno.

- Chyba nie, w taką pogodę? – mówi On.

Zbliżamy się do nich i dopiero kiedy się z nimi równamy, widzę, że jeden z nich ma w dłoni młotek, a drugi coś przytrzymuje przy płocie.  To klepsydra Pani Aniu.


5 komentarzy:

  1. Anielski orszak niech Twą duszę przyjmie, uniesie z ziemi ku wyżynom nieba... Tak mijamy, przemijamy... Ol-ka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przezyla zycie tak jak chciala, do konca swoich dni byla w miejscu ktore ukochala.
    Mysle, ze na zawsze pozostanie w Twojej pamieci...

    Babo, wszystkiego naj dla Ciebie w 2015 Roku!

    OdpowiedzUsuń
  3. Odkąd jesteśmy na Pogórzu, wyludniła nam się cała odnoga wioseczki do nas; zmarła babcia staruszeczka, i żona Władka, i wuj z garbu; domy stoją puste, nowi właściciele nie dbają, albo za dużo spadkobierców i nie mogą dojść do porozumienia, budynki zmarnują się jak nic; chciałabym tak jak pani Ania, w tym swoim miejscu do końca dni, ale czy to tak się da? pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń