wtorek, 27 stycznia 2015

Asfalt skrócił dystans


Strach i obawa, że w kładce, która prowadzi przez mokradła do kilku domów, właściwie odciętych od pobliskiej wsi i miasteczka,  będzie nagle wyrwa i któreś z nas w nią wpadnie jest obezwładniająca. 

To dla mnie zawsze minuty grozy i marznie, żeby wreszcie dojść do pierwszej chałupy i poczuć grunt pod  nogami. Kilkaset metrów wilgotnych, od parujących mokradeł, ułożonych jedna przy drugiej – desek, z butwiejącą poręczą, na której lepiej nie polegać – to jedna z dwóch ścieżek do domu naszych Dziadków.  Trasa naszego dzieciństwa.

Wtedy wcale nie myślę, że to miejsce, do którego fizycznie nie da się dojechać samochodem.  Bo kto w czasach kiedy samochody mają nieliczni uświadamiałby sobie taki fakt? Do ich domu prowadzą dwie ścieżki. Ta od strony pobliskiej wsi, która wiedzie kładką przez mokradła i inna, polna droga prowadząca od małego miasteczka. Ta ciągnie się wśród pól, latem piaszczysta, wiosną i jesienią pełna błotnistych pułapek, kałuż, wyrw i zapadlisk, które w zimie zastygają, nieruchomieją i strach przejechać wozem.

Ale my nie raz jedziemy i w moje dziecięce myśli znowu wkrada się strach. Bo kiedy część wozu wpada w wielkie wyrwy, wóz skrzypi, jakby zaraz miał się rozpaść, a zaprzągnięte konie muszą go stamtąd wydostać. Myślę, czy ten, nagle, przy gwałtownym porywie,  nie przewróci się na bok, a my polecimy razem z nim.  Wysokie wyściełane starymi kocami ławki, zawieszone na wozie specjalnymi hakami wydają mi się tak niebezpieczne, że żeby przeżyć podróż przy pierwszej wyrwie błyskawicznie zsiadam z tej, na której mnie posadzili i zanurzam się wewnątrz wozu, kucam i czuję się nieco bezpieczniej.

Jeśli nie tak, to do Dziadków dostajemy się na nogach.  Nikt tu nie dociera przypadkiem. Obcy nie umyka uwadze tych co żyją w kilku domach przy bitej drodze.  Kiedy idziemy wzdłóż płotów psy ujadają, ale Tato zna wszystkie i mimo, że biegają i szaleją z podniesionymi ogonami wiem, że mówi prawdę i nic nam nie grozi. Po kilku dniach oswajania należą do nas całe gospodarstwo Dziadków z wszystkimi zakamarkami, sąsiednie obejścia, stodoły, pobliskie ścieżki, pola i łąki, a psy okazują się nie takie groźnej jak wydaje nam się na początku.

Tej zimy, kiedy zajeżdżamy z Onym pod dom Dziadków dziwię się, że nie wita nas szczekanie wujkowych psów, które mają u niego raj. Biegają swobodnie, witają każdego z radością i dostają dużo jedzenia.

Jestem tak zaskoczona, że pytam od razu, tym bardziej że wszystkie trzy są na łańcuchach i nie wyglądają na szczęśliwe. Wujek też nie jest, ale nie mówi nic.

Od innych w rodzinie dowiaduję się, że asfalt, co położyli na dawnej polnej drodze i ten, który już jakiś czas temu zastąpił kładkę przez mokradła prowadzącą do pobliskiej wsi kuszą obcych, których tu teraz wielu.


- Ktoś dał znać, że psy swobodnie biegają. Policja przyjechała. Kazali psy zawiązać na łańcuchy. Potem, ktoś znowu zgłosił. Przyszli drugi raz i zagrozili dużym mandatem. 












Zdjęcia On

8 komentarzy:

  1. Hm, tak... psy w stadzie i luzem mogą być jednak nieprzewidywalne. Swego czasu miałam boksery i luzem biegały tylko w ogrodzie. Myślę że powinny mieć wybieg, z tego co wiem, wolno trzymać psy na stałe na łańcuchu określoną ilość godzin na dobę. Niestety boże stworzenia przegrywają z człowiekiem walkę o przestrzeń do życia. Pozdrowienia. Ol-ka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ot, zagwozdka! patrzę na ostatnie zdjęcie i nijak nie mogę rozpoznać, jakiego to miasteczka panorama; moja historia będzie podobna do tej, opisanej przez Ciebie; szykują nam asfalt do dołu, a ludzi kręci się coraz więcej; psy, jak to psy, obszczekują; kiedyś i na mnie przyjdzie kolej, na łańcuchy dla futrzaków; kiedyś furmanka była środkiem lokomocji, ten sam strach siedział we mnie, kiedy przejeżdżaliśmy przez rzekę Brusienkę, czasami było płytko, czasami wody prawie znosiły furmankę, pozdrawiam.;

    OdpowiedzUsuń
  3. wzdłóż - kłuje w oczy…

    OdpowiedzUsuń
  4. Babo, nie patrz na uszczypliwe komentarze; pisz, tak lubię do Ciebie zaglądać; pozdrowienia ślę już prawie wiosenne.

    OdpowiedzUsuń
  5. To przez tego od wzdłuż zostałam pozbawiona przyjemności czytania mojego ulubionego bloga? To chyba jedyny błąd / i świętemu się przydarzy/, a przeczytałam blog /bloga?/ od deski do deski. Pozdrawiam serdecznie. Ol-ka.

    OdpowiedzUsuń
  6. Moje Drogie, Kochane bardzo dziękuję Wam za te słowa. Uwaga o "byku" słuszna i się należy - nie ma co ukrywać:).
    Pewnie same dobrze wiecie, pojawiają się w życiu sytuacje, które sprawiają, że Człowiek nagle wszystkie swoje dotychczasowe myśli musi porzucić i mierzyć się czymś innym, co angażuje niemal całkowicie. Stąd i baba taka zniedbana:) Jest mi niezwykle milo po Waszych słowach. To mobilizuje. Ściskam i pozdrawiam mocno!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajnie że się odezwałaś.Już kiedyś myślałam sobie że pisanie bloga jest zdecydowanie trudne. Sama gramatyka to za mało, a Twój blog jest pisany interesująco, zrozumiale i z sensem, no i o sprawach bliskich mojemu sercu. Na razie będę korzystać z przepisów. Pozdrawiam i życzę pomyślności. Ol-ka.

    OdpowiedzUsuń
  8. a gdzie obserwatorzy bloga?Chciałabym wpadać...

    OdpowiedzUsuń