poniedziałek, 23 czerwca 2014

I znowu tajemnica przed Onym. A poza tym czuję się jak w skupie butelek:)


Nie wiem czy przed końcowym efektem On zgodziłby się na to wszystko. Ale mały impuls sprawia, że nie umiem się powstrzymać. To przez to, że musiał wyjść, a ja zostałam sama w domu z Onego prośbą:

- Nalej wody do wanny i  włóż do niej butelki.
Wychodzi. Idę do łazienki. Puszczam wodę i jedną po drugiej zanurzam, tak aby do środka butelki dostała się woda. To daje mi gwarancję, że nie wypłynie natychmiast  na powierzchnię. I... przepadam:)

Bo jak tu nie uwiecznić tak przełomowego momentu.
On robi najprawdziwsze z prawdziwszych domowe piwo.  Teraz jest na etapie szykowania butelek i rozlewania do nich tego co piwem będzie.

Kiedy leje do pierwszych butelek nie wytrzymuję.
- Może spróbujemy chociaż po łyżce.
W odpowiedzi słyszę.
- Najwcześniej jak wrócimy znad morza.
A skoro jedziemy w sobotę i wracamy w kolejną to nie oznacza to nic innego jak prawie DWA tygodnie!

Pokornie nie protestuję.
 On leje z wielkiego baniaka do kolejnych butelek i oboje czujemy jak w całej kuchni pachnie piwem (wiem, że zapach piwa to pojęcie względne, ale uznajmy, że jest to właśnie zapach).  
Przed wyjściem rozlewa pierwszą partię. Kiedy ja się wywiążę z przygotowania butelek do drugiej partii, będzie je pewnie rozlewać jeszcze dziś późnym wieczorem.


Oficjalne otwarcie, z pominięciem obiecanej degustacji po powrocie znad morza, najwcześniej za 7 tygodni.

Nie ma Onego jeszcze w domu, może spróbować?



12 komentarzy:

  1. A dlaczego nigdy nie degustowałam? Proszę , zachomikuj jedną buteleczkę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale jesteście zacięci. Ja rozlewając nalewki zawsze je próbuję :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przy nalewkach też chyba bardziej naciskałabym na Onego:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Takie piwo to jest coś! Uwielbiam smak domowego browaru :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Sama jestem bardzo ciekawa jak wyjdzie:). Może się załapiecie!

    OdpowiedzUsuń
  6. ...to po to była ta wanna :)

    OdpowiedzUsuń
  7. O! domowego warzenia piwa jeszcze nie próbowałam, choć mam za sobą różne domowe wina, pędzenie bimberku, czy wyrób nalewek, a zapas zamykanych butelek posiadam, po wojażach na słowacką stronę; e, spróbowałabym jedną po powrocie znad morza; pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Po Kelcie pewnie:). My sami ciekawi jesteśmy co wyjdzie. Trzymaj kciuki Marysiu!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. U nas też już coś bulgocze... podobno porzeczki co na wsi przed chałupą wyrosły... nawet nie zadążyłam się im przyjrzeć, tak szybko zostały wykorzystane. Pozostaje mieć nadzieje że wybulgocze z nich coś pysznego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Natura po prostu skłania człowieka do takich rzeczy:). My mamy z naszych wiśni ubiegłoroczną wiśniówkę. A z porzeczek robiła wino moja Babcia. Było pycha i jaka MOC:). Ciekawa jestem Waszego. Koniecznie napisz jak popróbujecie!

      Usuń