sobota, 19 kwietnia 2014

Boję się, że te orzechy mnie zgubią, czyli dlaczego mają one związek z Ameryką Północną:)

 
Mamy dziadka do orzechów, co prawda od niedawna, zaledwie kilku miesięcy. Przytargaliśmy aż z targu w Armenii. Ale nie istnieje chyba jeszcze taki dziadek do orzechów, który rozłupywałby orzechy tak idealnie, żeby nie trzeba było sobie pomagać placami.

I właśnie o te palce się rozchodzi:). A konkretnie to o linie papilarne. Zastanawiam się na ile moje wyłupywanie orzechów ze skorupek zmieniło ich pierwotną strukturę. I pewnie nawet przez myśl by mi nie przeszło, że może mieć to jakiekolwiek znaczenie gdyby nie wizyta w pewnym miejscu. W TYM miejscu musiałam przyłożyć najpierw kciuk lewy do przyrządu, który zeskanował mi opuszki palca i zarejestrował bieg moich indywidualnych, niepowtarzalnych linii papilarnych. Potem przykładałam jeszcze palec wskazujący tej samej ręki, potem znowu kciuk, ale prawej i na koniec znowu wskazujący, który nie chciał się dać zeskanować, chyba już z tego zdenerwowania.

Kilka dni po tym zdarzeniu dostaliśmy z Onym informację, że możemy odebrać swoje paszporty i w ten sposób otworzyły się przed nami niezmiernie szeroookie możliwości. Otrzymaliśmy przepustkę na legendarny dziki zachód, ten za Oceanem. Ale po tym zdarzeniu, każde rozłupywanie orzechów (zawsze z pomocą palców), które tak bardzo lubię, powodowało w pierwszej kolejności nieuświadomiony lęk, a potem już prawdziwy jawny niepokój, że oto zmienia mi się bieg moich indywidualnych, niepowtarzalnych linii papilarnych. A to już krótka droga do podróży za kratki na lotnisku w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej.

Wszystko przez historię przytoczoną  przez T., który jeszcze kilka lat temu opowiedział nam zabawną wtedy historyjkę. Jego znajoma po jesiennym sezonie (czytaj – i zjedzonych masowo ilościach orzechów włoskich – przecież takie świeże są najpyszniejsze) poleciała za Ocean w odwiedziny do rodziny. I co? I okazało się, że jej linie papilarne radykalnie zmieniły swój niepowtarzalny i indywidualny bieg, a Ona według amerykańskiego skanera palców,  to prawdopodobnie nie Ona, a to oznacza, że ma poważny problem.

No wiec sprawa ma się tak, że jest to przypuszczalna pora naszego lądowania za Oceanem (ten tekst został napisany i zaplanowany do opublikowania u Baby jeszcze w ojczyźnie:)). 
A to oznacza, że Pan w mundurze amerykańskim z surowym spojrzeniem każe mi teraz prawdopodobnie przyłożyć jeden z moich palców do skanera i porówna linie papilarne te które posiada w swoich danych jego Państwo z tymi, które przykładam do przyrządu. I dowiem się zaraz czy ja to, aby na pewno jaJ. Trzymajcie mocno kciuki, żeby się udało. Jeśli nie odezwę się przez najbliższe 72 godziny oznacza to, że Baba na wsi to zupełnie inny człowiek niż nawet ona sama myślała!

1 komentarz:

  1. Wierzę że znajdziesz sposób żeby przechytrzyć Jankesów ! Powodzenia

    OdpowiedzUsuń