niedziela, 20 kwietnia 2014

God bless You


Wyraz twarzy pokazywal od razu, ze oczekuje respektu I oczywiscie zamierzalismy go okazac. Skaner, do ktorego przylozylam palce najwyrazniej wskazal na komputerze urzednika emigracyjnego akceptacje (odetchnelam z ulga), bo pan na koniec powiedzial nam :
 - Udanego urlopu - i pokazal nam, ze mozemy isc dalej. Dzieki temu w koncu po kilkunastu godzinach podrozy stanelismy na amerykanskiej ziemi.

Pierwszy raz w zyciu nasza doba miala 30 godzin. Pierwszy raz nasza swieconke poswiecil amerykanski ksiadz, pierwszy raz podeszla do nas niezwykle symaptyczna, starsza siostra zakonna I powiedziala:
-    - God bless You – a ja poczulam sie jakbym brala udzial w prawdziwym amerykanskim filmie.
Przy oltarzu po raz pierwszy zobaczylismy mezczyzne w tradycyjnym krakowskim stroju, ktory z perfekcyjnym akcentem mowil jedynie w jezyku angielskim...

Oglaszamy swieta po amerykansku:) Wesolego Alleluja!

p.s. Tak jak amerykanski ksiadz jestem pelna podziwu dla Polakow, ktorzy tak bardzo dbaja o zachowanie tozsamosci narodowej u swoich dzieci i wnukow, ktore nierzadko znaja ich  ojczyzne jedynie z opowiadan.

p.s. 2 Po raz pierwszy pisze na komputerze za ocenem, ktory niestety nie ma polskich liter… 










Zdjecia On.






2 komentarze:

  1. Dziekuję za inspiracje za rok w moim koszyczku znajdzie sie małpa dobrego wina,oj babo widzę że ci się tam spodobalo,mam jednak nadzieję że wrócisz na ojczyzny łono Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. No wino to rzeczywiscie nowosc:)

    OdpowiedzUsuń