piątek, 15 listopada 2013

Chałupa z przyjemnym gratisem


Druga połowa października ubiegłego roku. Czwarta rano. Robię kawę na drogę. Wychodzimy z domu, a tu ciemno i nieprzyjemnie. Jesteśmy trochę poddenerwowani. TO wkładam do swojej torebki i wyruszamy. Światła samochodu oświetlają tylko drogę i kawałek pobocza. 

Jest tak ciemno wokół, że momentami nie poznajemy trasy i mamy wrażenie jakbyśmy jechali tędy pierwszy raz. A co jeśli będziemy mieć wypadek, ktoś zacznie grzebać w mojej torebce i TO znajdzie? Kiedy inni dowiadują się, że zamierzamy TO wieźć samochodem, pukają sie w czoło. A my spełniamy tylko warunek faceta, że TO mamy przywieźć osobiście na miejsce.

        Dojeżdżamy. Jest już zupełnie jasno. Parkujemy przed budynkiem, wychodzimy z auta. Przeszywa mnie dreszcz zimna. Facet stoi przed budynkiem i macha do nas ręką. Dochodzimy do niego i razem z jego żoną wchodzimy przez wielkie, zamaszyste drzwi na starą klatkę schodową. Pierwsze piętro. Na korytarz wychodzi kobieta w średnim wieku z szeroką, ocieplaną opaską na głowie.

- Dowody osobiste proszę – słyszymy.
Nie protestujemy. Wyciągamy dowody, a ona każe czekać przed drzwiami. Po chwili nas woła. Wchodzimy. Każą siadać. Inna za biurkiem głośno odczytuje tekst widniejący na kartkach, które ma przed sobą. Kończy i to jest ten moment, w którym mam TO wyjąć z torebki. Międzyczasie facet nikomu nic nie mówiąc wychodzi z pomieszczenia. Dzwoni do kogoś i cicho rozmawia. Wraca. Daję mu TO do ręki. Wyjmuje zawartość koperty. Liczy raz, drugi. Zgadza się. Wszyscy składamy podpisy na kartkach pisma w formacie A4 i nagle do środka wchodzi dwóch młodych, dobrze zbudowanych mężczyzn w uniformach z napisami OCHRONA. Na biodrach mają skórzane paski  z futerałami.

Nikt się nie dziwi, więc oceniam, że wszyscy oprócz nas wiedzą o co chodzi. Facet wstaje i chce wyjść. Widzi nasze zdziwione miny.
- Myśleliście, że z takimi pieniędzmi tak po prostu wyjdę stąd na ulicę?

Jest około 7 rano, a my jesteśmy od kilku minut właścicielami, łąki, lasu, sadu, stodoły i drewnianego domu z 1945 roku o powierzchni 50 metrów kwadratowych. Mamy gratis: porządny, wymurowany z cegły i pomalowany wewnątrz na żółty przyjemny kolor, wychodek na środku podwórka!

Gratis w tle, po lewej:)

14 komentarzy:

  1. No no prawdziwy dizajn ta wygódka ... cokolwiek to znaczy ..pozdrawiam .B

    OdpowiedzUsuń
  2. A w środku tak wypasiona, że żal ją będzie niszczyć

    OdpowiedzUsuń
  3. wow.. sugerujesz, że Wasza hacjenda kosztowała łan milion dolars?

    OdpowiedzUsuń
  4. Kosztowała to nie, ale przyznaj, że jak łan milion dolars wygląda:) Hi, Hi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale za to jaki plac wokol tej hacjendy...

      Usuń
  5. A jakie widoki z hacjendy:) Ale to zobaczymy już niebawem

    OdpowiedzUsuń
  6. powiało grozą......

    OdpowiedzUsuń
  7. Niech paniusia pisze:) super

    OdpowiedzUsuń
  8. chata piekna.
    Też cieszyłam się z wielkiego ogrodu, łąki i pola, które kupiłam wraz chatą i 3 kotami (gratis). Pojutrze ide do lekarza ortopedy, w niecały rok wykończyłam sobie ciężką pracą ręce, a szczególnie dłonie. Od przybytku głowa też boli często, a głównie ręce.Zawsze jest jakaś robota, Teraz czeka mnie odśnieżanie drogi dojazdowej :))). Was chyba też.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie mam odwagi na wielki ogródek, wiem czym to pachnie:). Wieś ma różne uroki... My jeszcze nie mieszkamy u siebie na stałe, na razie się niestety nie da

      Usuń
  9. ciekawa jestem tych widoków. Zapewne piękne widoki tam macie, a szczególnie na przyszłość.
    Koniecznie obfoćcie i pokażcie. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że na przyszłość:). Fotki będą! Dzięki!

      Usuń
  10. z tą ochroną to mnie rozbawiłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Prawda? Na początku dosłownie mnie zatkało:)

    OdpowiedzUsuń