Mija drugi
dzień, a ja powtarzam sobie, że jakoś się z nimi pogodzimy i będzie ok. W
tamtym roku udało się z nimi przetrwać do jesieni. Potem same się wyniosły.
Ale to natychmiast mija, kiedy przypadkiem w
radiowych wiadomościach słyszę, że po ich ataku umiera kilka osób. Wychodzę z
chałupy i z całej siły wołam do Onego. Jego głos dochodzi ze stodoły.
Przybiegam i jasno stawiam sprawę.
= Musimy coś
z tym zrobić.
On potwierdza,
bo odkrywa, że gniazdo szerszeni mamy nie tylko w dziupli drzewa przy domu. Są też
w rogu wnętrza stodoły. U sufitu wisi kolejne wielkie gniazdo. Międzyczasie zauważamy,
że trasa niektórych biegnie prosto na strych.
Tam odkrywa kolejne gniazdo.
Wygląda na to, że szerszenie wyjątkowo polubiły nasze
obejście. Mamy trzy gniazda.
Dzwonię na straż. Odbiera dyżurny.
Mówię,
krótko i rzeczowo. On też,
- Jeśli
zgłoszenie okaże się nieuzasadnione to zgodnie z przepisami (i tu wymienia
artykuły) zapłacicie za nieuzasadnione wezwanie
straży pożarnej, a oprócz tego wezwać firmę i usunąć gniazda na własny koszt.
Pytam:
- A kiedy
jest uzasadnione?
I nagle zupełnie z zaskoczenia dla niego i dla
mnie samej, słyszymy mój pisk. To odruch bezwarunkowy. Atakuje mnie szerszeń i
od razu z piskiem uciekam przed nim.
-
Przepraszam – mówię. = Ale mnie zaatakował i ponawiam pytanie.
On na to:
- Jest jeśli
grozi życiu lub zdrowiu, no widzę, że u Was uzasadnione. Ekipa będzie
wieczorem.
Są i nie ukrywają
zdumienia. Wezwań mają w tym roku wyjątkowo dużo.
- Ale takiego
gniazda jak sobie zrobiły w waszej stodole jeszcze nie widzieliśmy – słyszymy.
Nie wiem czy
pękać z dumy czy przerażenia:)
Oczywiście
mówimy o szerszeniach i naszych z nimi przygodach latem tego roku.
P.s. Zza pierzyny bezpieczniej:)
P.s. Zza pierzyny bezpieczniej:)
"...że po ich ataku umiera kilka osób" co to za radio???
OdpowiedzUsuńTCBKKA