środa, 9 grudnia 2015

To musiało zakończyć się wypowiedzeniem wojny


Atakują nas już pierwszego dnia po naszym przyjeździe. Właściwie to przez kilka godzin pozwalają nam siedzieć na werandzie i leniwie nas obserwują. Myślę sobie, że możemy żyć w zgodzie. Prawdziwy atak rusza wieczorem. Odgłos ich zbliżania się, chaotycznego uderzania  we wszystko co na drodze, wprawia mnie w panikę. Uciekamy z werandy i szybko zamykamy drzwi, żeby nie dostały się do środka. Wieczór na werandzie zaliczamy do nieudanych.


Mija drugi dzień, a ja powtarzam sobie, że jakoś się z nimi pogodzimy i będzie ok. W tamtym roku udało się z nimi przetrwać do jesieni. Potem same się wyniosły.  

Ale to natychmiast mija, kiedy przypadkiem w radiowych wiadomościach słyszę, że po ich ataku umiera kilka osób. Wychodzę z chałupy i z całej siły wołam do Onego. Jego głos dochodzi ze stodoły. Przybiegam i jasno stawiam sprawę.
= Musimy coś z tym zrobić.
On potwierdza, bo odkrywa, że gniazdo szerszeni mamy nie tylko w dziupli drzewa przy domu. Są też w rogu wnętrza stodoły. U sufitu wisi kolejne wielkie gniazdo. Międzyczasie zauważamy, że trasa niektórych biegnie prosto na strych.
Tam odkrywa kolejne gniazdo. 
Wygląda na to, że szerszenie wyjątkowo polubiły nasze obejście. Mamy trzy gniazda. 

Dzwonię na straż. Odbiera dyżurny.
Mówię, krótko i rzeczowo. On też,
- Jeśli zgłoszenie okaże się nieuzasadnione to zgodnie z przepisami (i tu wymienia artykuły) zapłacicie  za nieuzasadnione wezwanie straży pożarnej, a oprócz tego wezwać firmę i usunąć gniazda na własny koszt.
Pytam:
- A kiedy jest uzasadnione?
 I nagle zupełnie z zaskoczenia dla niego i dla mnie samej, słyszymy mój pisk. To odruch bezwarunkowy. Atakuje mnie szerszeń i od razu z piskiem uciekam przed nim.
- Przepraszam – mówię. = Ale mnie zaatakował i ponawiam pytanie.
On na to:
- Jest jeśli grozi życiu lub zdrowiu, no widzę, że u Was uzasadnione. Ekipa będzie wieczorem.
Są i nie ukrywają zdumienia. Wezwań mają w tym roku wyjątkowo dużo.
- Ale takiego gniazda jak sobie zrobiły w waszej stodole jeszcze nie widzieliśmy – słyszymy.
Nie wiem czy pękać z dumy czy przerażenia:)

Oczywiście mówimy o szerszeniach i naszych z nimi przygodach latem tego roku.



P.s. Zza pierzyny bezpieczniej:)

1 komentarz:

  1. "...że po ich ataku umiera kilka osób" co to za radio???
    TCBKKA

    OdpowiedzUsuń