środa, 19 marca 2014

Nieznajomy niepokój


Miała zaledwie 2 centymetry szerokości i 3 wysokości, położył  ją na mojej dłoni i z zaangażowaniem powiedział do mnie kilka słów. Wcale nie pamiętam czy powiedział to w swoim ojczystym języku, czy jak zwykle uniwersalnym w tym regionie świata - rosyjskim.
Usłyszałam, że to od niego, od serca, że prezent. Poczułam jakby chciał mi coś ważnego powiedzieć, ale nie może tego zrobić. Położył mi małą ikonę świętego Nauma i dodał, że to ich pierwszy  święty -  uczeń Cyryla i Metodego.

Jesteśmy zaledwie kilka kilometrów od granicy z Albanią, w najważniejszej świątyni Macedonii (lato 2012 roku). Tutaj mieści się grób świętego Nauma, a mnich, który podarował mi ikonę, zabiera nas do najważniejszego miejsca tego monastyru i przekonuje, że po przyłożeniu ucha do grobu świętego Nauma można usłyszeć bicie jego serca. 

Porusza mnie tym podarunkiem i robi na mnie duże wrażenie. Pozostawia nieokreślony niepokój. Długa broda, skupiona mina, poważna twarz i jakby jakaś nieobecność, świadomy brak kontaktu z tym co ziemskie, ludzkie i codzienne. Tak a do tego jeszcze pewna delikatna, nienachlana władczość. Ale trudno się dziwić. Od razu da się wyczuć, że jest w tym miejscu najważniejszy. Jeśli nie opowiada licznym pielgrzymom historii tego miejsca i św. Nauma, to siedzi w drewnianej budce z pamiątkami i bystrym wzrokiem lustruje wszystkich wchodzących do świątyni.

Opuszczamy to miejsce, ale spotykamy go jeszcze tego samego dnia.
To dzień finału Euro 2012.  Wieczorem rozegra się mecz między Włochami a Hiszpanią. On (mój On) jest miłośnikiem futbolu, więc to pewne, że musimy tutaj na wsi znaleźć miejsce gdzie obejrzymy to widowisko. 
Kiedy późnym popołudniem wracamy do naszego namiotu, zatrzymujemy się  przed sklepem w centrum wsi. To najbardziej naturalne miejsce gdzie taki mecz powinni oglądać miejscowi. Tym bardziej, że sklep połączony jest z jakimś nieczynnym klubem, ale przed nim stoją krzesła i stoliki. I jak widzimy na jednym z nich stoi też telewizor. 
Przyjmujemy to za dobrą monetę. W sklepie, sama nie wiem w jakim języku, pytamy o mecz i słyszymy:
- Przychodźcie, będziemy oglądać.
I czujemy lekkie podniecenie, bo już wiemy, że na długo zapamiętamy te nietypowe okoliczności oglądania Euro.

Sklep przy głównej drodze we wsi, stoliki, krzesła na świeżym powietrzu, przed nami ten, na którym stoi telewizor. Starszy pan majstruje przy antenie i szuka dobrego obrazu, a za nim na szybie budynku znak zakazu przynoszenia broni.

Kiedy przychodzimy jest już trochę miejscowych. Tylko jedna kobieta (czytaj ja). Nie ukrywam mam opory przed wypiciem w ich obecności kilku procentów. W końcu ośmielam się na tyle, że nawet sama idę w czasie meczu do sklepu.

Przy kasie spotykam jego. Tak jego, tego tajemniczego mnicha, który tutaj niespodziewanie jawi mi się jako zwykły facet tylko może z nieco dłuższą niż to zwykle bywa brodą. Robi zakupy, jest konkretny. Kiedy go zagadnę, że się dziś rano spotkaliśmy, przypomina sobie po chwili i pyta czy mógłby mi zapłacić za to piwo, które trzymam w ręce, ewentualnie kupi sprite, czy coś podobnego. Uśmiecham się, dziękuję, ale zdecydowanie odmawiam.
I tyle pozostaje z naszej rozmowy. Wychodzi.
Ale wcale nie jest mi smutno, że traci w moich oczach tę magię i w okamgnieniu staje się zwykłym człowiekiem. Cieszę się, bo nagle opuszcza mnie ten niepokój, którego on był przyczyną za pierwszym spotkaniem…  











Zdjęcia On. 
Pierwsze to Jezioro Ochrydzkie. Pozostałe Monastyr św. Nauma


5 komentarzy:

  1. Sprytne mają te miejsca do palenia świeczek, woda, a pod wodą piasek, świeczka nie przewróci się, a woda nie pozwoli na wywołanie pożaru; skąd ten niepokój? czy sprawiła to jego tajemniczość, świętość, jakby nie był z tego świata, ponad ziemskimi sprawami? przyciągają nasz ciekawy wzrok, co tu dużo mówić, i okazują się być zwykłymi ludźmi; kiedy wkładają tobołek na plecy i śmigają w dół góry, zakładając szaty za pas, żeby nie przeszkadzały, albo tak jak ten Twój tajemniczy mnich, robiąc najzwyklejsze zakupy; ejże! może po prostu wpadłaś mu w oko! pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mario, tak fajnie tu napisałaś:). Te świeczki tak masowo palone w monastyrach, pomijając cel ich palenia, mają fajny klimat.
    A niepokój, może przez jego przenikliwy wzrok, jakby wiedział coś o tobie, czego ty jeszcze nie wiesz, co nastąpi - ale to chyba właśnie przez to otaczające nas wtedy miejsce. W oko powiadasz? hihih:) Bardzo Cię mocno pozdrawiamy! Twoje okolice są bardzo bliskie mojemu sercu:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na Ukrainie, pod rumuńską granicą spotkałam mnicha.
    Mieszkał w malej chatce na połoninie. Hen daleko, hen wysoko. Był taki piękny. Jak z bizantyjskiej mozaiki. Jakby go ktoś namalował...
    Nigdy chyba nie zapomnę tej twarzy. I też milczący. I też tajemniczy

    OdpowiedzUsuń
  4. Oni to chyba robią specjalnie...
    dla tych wszystkich rozmarzonych turystek..:)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli tak to wychodzi im bardzo dobrze:)

    OdpowiedzUsuń