wtorek, 25 marca 2014

Znalezione na garze:)

Biegała po podwórku i szukała lepszej siekiery. Ta, którą trzymał w dłoni, według niej była dużo gorsza i nie nadawała się. Stałam i ze swojego miejsca też rozglądałam się za tą lepszą.
Bez siekiery i czegoś do podważenia, albo przecięcia gwoździ nic się nie uda. TO miałam pod stopą. Znalazłam, kiedy stanęłam na niewielką kupę desek, żeby zajrzeć do szopy. Gospodarz kazał się rozejrzeć za kołami z wozu, kiedy On (mój) z kolegą oglądali bale ze starego rozebranego domu (o tym przeczytasz tutaj).

Szukając tych kół zrobiłam krok do przodu na deski i mimochodem zorientowałam się, że stanęłam w pobliżu czegoś co ma napisy. Schyliłam się i czytam. Imię, nazwisko – pierwsza linijka, Miejscowość i numer domu – druga linijka. Trzecia pod tymi dwoma zarezerwowana dla nazwy powiatu. Wszystko wyryte na drewnianej tabliczce. Sięgam po nią, ale ona mocno przytwierdzona do złączonych w dużą powierzchnię desek.  

Zaskoczona pytam gospodarza:
- Co to takiego?- pokazując na deski i tabliczkę.
- A to boki od wozu - mówi
- A Henryk to kto? – pytam.
- Ojciec mój – dodaje.

Jego pytam czy można to od tych desek oderwać, że szkoda żeby tak na zewnątrz, na deszczu marniało. 
Mówi: - A pewnie, nie ma problemu.

Ale czuję, że moje pytanie musi trafić jeszcze do kogoś. Kiedy gospodarz wchodzi do domu, żeby wziąć coś do oderwania tej drewnianej tabliczki i pojawia się z narzędziami, wychodzi za nim także Ona – jego mama, żona Henryka.

Wybiega, żeby właśnie tej lepszej siekiery poszukać, a ja pytam:
- To mąż? – potwierdza.
- A Pani nie przeszkadza, że odrywamy, że zabiorę?
Bije od niej łagodność i spokój jakiś. Mówi, żeby zabrać. Syn bezpiecznie odrywa tabliczkę i daje mi ją do ręki. Ona stoi w pobliżu. I wtedy przychodzi mi to do głowy.

Bale, które od nich kupujemy, a z których u nas stanie taras, to materiał z rozebranego domu, domu rodzinnego Henryka.
- Tę tabliczkę przybijemy na naszym tarasie. Bale z waszego domu to i każdy będzie od razu wiedzieć skąd pochodzą.
Widzę, że chyba sprawiam jej tym przyjemność.

Zdjęcia Baba na wsi
Ze względu na zachowanie prawa do prywatności, napisy na tabliczce trochę przemieszałam:)
  




6 komentarzy:

  1. Chciałabym mieć taką tabliczkę, to wspaniała pamiątka; i doskonałe wytłumaczenie dla gospodyni, taras z ich bali, i taka też tabliczka znamionowa; myślę, że ucieszyłaś ją, czasami starsi ludzie nie mają komu przekazać swoich pamiątek, bo nikt ich nie chce, a to przecież wspomnienie po jej mężu; dobrze, że trafiło na Was, pasjonatów; i ten "rysik" dawnego zabierzecie ze sobą; ciekawe to "coś" do podważania tabliczki, ni to tasaczek, własnoręcznie zrobiony, i przydatne w gospodarstwie; nam dostał się potężny topór ciesielski, z odstawionym ostrzem pod kątem, do ociosywania belek; pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie ten niby tasaczek, o którym piszesz nie wiedziałam jak nazwać. Jak się jest na miejscu to człowiek nie o wszystko zapyta, a potem przepadło. Może ktoś zna nazwę i nam podpowie:). Cieszę się, że mamy tę tabliczkę. Nasz taras będzie mieć swoją tożsamość:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pamiętam takie tabliczki na wozach ale z blachy, a napisy pisane farbą, drewnianej nie widziałem. d.w.

    OdpowiedzUsuń
  4. A dla mnie to w ogóle nowość, Moi Dziadkowie takich nie mieli

    OdpowiedzUsuń
  5. W Rumunii mają tabliczki prawie jak samochodowe, kiedy pierwszy raz zobaczyłam furmankę, myślałam, że tak dla hecy ktoś przybił sobie blachę; ale potem okazało się, że wszystkie furki mają najprawdziwsze tablice z oznaczeniem literowym danego okręgu, i pewnie są też rejestrowane; nawet najbiedniejsza furmanka cygańska z małym konikiem jeździ na numerach, że hej! pozdrawiam wieczorową porą.

    OdpowiedzUsuń
  6. To musi być ciekawy widok:) Też pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń