wtorek, 22 grudnia 2015

Tak już nie będzie


Przedzieramy się przez zaspy śniegu. Mróz jest tak duży, że odczuwam jakby w moją twarz wbijały się tysiące małych igieł. To wszystko naprawdę nie jest ważne. Trzeba pokonać może tylko 200 - 300 metrów i  za parę minut zostaniemy wchłonięci przez wszechogarniające ciepło. Kiedy otwieramy drzwi chałupy uderza nas para gorącego powietrza. Jest jak mleko i przez chwilę nic nie widzę. To jedyne takie Święta Bożego Narodzenia w moim życiu.  

Docieramy tu po prawie całodniowej podróży mimo, że to niewiele ponad 100 kilometrów od naszego domu. Pierwszy wlekący się pociąg, peron i zimno, a mama odpina swój kożuch i kolejno każde z nas zagarnia, przytula i ogrzewa swoim ciepłem.  Następny pociąg, a na koniec dziecięce przerażenie, że nie zmieścimy się do autobusu jadącego do naszych Dziadków.

To ogromna choinka prosto z lasu. I wcale nie liczy się czy jest prosta i ma równomiernie rozłożone  gałęzie. To czekoladowe cukierki,  przysłane od rodziny z Niemiec potajemnie urwane z choinki. To huk śpiewanych pełną parą kolęd, które musiał słyszeć każdy kto przechodzi drogą koło chałupy, czerwony barszcz w towarzystwie całej rodziny mojej mamy. To przygotowany przeze mnie prezent dla każdego, używany krem, którego tubkę wygładzam, tak by wyglądała na nową,  czy domek ze sklejki zrobiony na ZPT. To ogólnorodzinna mobilizacja, która sprawia, że w małej chałupce mieści się prawie 20 osób. Nikt nie zastanawia się przed przyjazdem jak i gdzie będzie spać. 

Na pamiątkę zostaje zdjęcie: Oni – dzieci moich Dziadków, patrzą prosto w obiektyw aparatu,  wyziębieni na mrozie, bo zdjęcie robią na podwórku. Wyglądają na szczęśliwych.



4 komentarze:

  1. i ja pamiętam wspaniałe święta. i dużo śniegu. i również mam świadomość, że tak już nie będzie. smutek.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta wypowiedź budzi również moje wspomnienia: stara chałupa kryta strzechą z jedną dużą izbą, a u powały wisi ponad metrowej długości choinka ubrana w ozdoby tzw. cacka, przeważnie własnoręcznie wykonane. Dzisiaj mogę jedynie powiedzieć językiem południowych sąsiadów: To se już ne wrati. WESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZESLIWEGO NOWEGO ROKU ! And.K

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się, że święta na wsi przeżywa się zupełnie inaczej: śnieg po pas, mróz ścinający krew w żyłach i ciepło drewnianego domu. Nie zrozumie tego ktoś, kto nigdy nie przeżuł świąt na prawdziwej polskiej wsi :)

    OdpowiedzUsuń