Już właściwie
od tabliczki z napisem nazwy wsi co rusz widzimy mały szyld „Szopka”. Mam wrażenie, że to najbardziej
rozreklamowane miejsce w tej okolicy. Przypuszczam, że musi być jakimś
unikatem.
Wychodzimy z auta i pytamy:
- Do szopki
to gdzieś tutaj?
- A tak – mówi. - Mamy
tutaj. Zapraszam.
Prowadzi nas pod ciąg przybudówek. Jedna z nich wygląda jak garaż. Na drzwiach wejściowych pisze:
„Szopka – 2 zł”.
Ona otwiera
drzwi pomieszczenia, a już dopytuję:
- Cóż to za szczególna
szopka? Jakaś stara, zabytkowa, z jakąś wyjątkową historią?
Pani otwiera
drzwi i zachęca do wejścia. Jeszcze czekam na odpowiedzi. Międzyczasie wręczamy
należne 4 złote.
Wchodzimy.
Nie ukrywam to co widzimy wprawia nas w konsternację:). Pani mówi:
-
Oglądajcie, zwiedzajcie.
Znowu
dopytuję o jej historię. A w odpowiedzi słyszę:
- A mąż
zrobił dwa lata temu. W domu wieczorami. A potem wszystko tu wstawił i zwiedzać
można.
Uprzejmie
przytakujemy. Mijają zaledwie dwie, trzy minuty i właściwie możemy już
wychodzić. Kończymy zwiedzanie
dwuletniej szopki, bez specjalnej historii, którą mąż Pani robił wieczorami,
żeby zajęcie mieć, a którą teraz można sobie obejrzeć w garażu przez cały rok:)
Wbrew pozorom, ciekawe przeżycie:)
Po drodze w poszukiwaniu szopki:)
Zdjęcia: On
Świetna historia! Ale się ubawiłam! Wszyskiego dobrego!
OdpowiedzUsuńUwielbiam się tak czuć. Ta opowieść dobrze mi zrobiła!
OdpowiedzUsuńBez dwóch zdań podróże kształcą:)
OdpowiedzUsuń