piątek, 7 marca 2014

Wracamy po przyrzeczone


Oczywiście przechodzi mi przez myśl, że gospodarz mógł się przespać z tematem i jak do niego zajedziemy następnego dnia po przyrzeczone, to powie – nie!
Jest lekki niepokój, ale nie dzielę się tą myślą z Onym. Mówię sama do siebie, że  w sumie jeśli odjedziemy od gospodarza z pustą ręką nic takiego się nie stanie. Przecież się bez przyrzeczonego obejdziemy. Ale żal by został…

Beczki nie musiałam wypatrywać. Leżała przy zadaszeniu, na starej, niestety całkowicie zniszczonej, rozpadającej się skrzyni. Zapytałam wprost:
- A z tą beczką co planujecie zrobić?
- Do spalenia - słyszę w odpowiedzi.

Mam tylko nadzieję, że skoro chce się jej pozbyć z podwórka, to będzie mu bez różnicy czy trafi pod jego  kuchnię czy do nas.
Jesteśmy na podwórku u gospodarza oglądać bale z rozebranego domu (czytaj poprzedni post)

Idę głębiej i przy tym samym zadaszeniu, ale od innej strony, niewidocznej na pierwszy rzut oka, moim oczom ukazuje się stół. Trochę już przekrzywione nogi, spłowiały, nieużywany i widać, że od dłuższego czasu czeka na nie wiadomo co w tym miejscu.
Ale milczę, nie pytam. Czuję się trochę głupio, że wchodzę chłopu na podwórko i rozglądam mu się  po zagrodzie.

Zdobywam się za to na odwagę i pytam o beczkę, że kupię. A on:
- A bierz pani za darmo, przecież to się już do niczego nie nadaje
Myślę sobie z ulgą: uratowana.

Za chwilę słyszę jak On pyta gospodarza o stół. W głębi duszy się cieszę, że zapytał, bo spodziewam się jaka będzie odpowiedź.
- Do spalenia

I już właściwie każde z nas wie gdzie trafi także ten stół stojący wiele miesięcy przy zadaszeniu.

Cena za beczkę, stół i jeszcze kilka drobiazgów, które  gospodarz sam nam zaproponował jak zajechaliśmy do niego z przyczepką po przyrzeczone– była zadowalająca dla obu stron:)

Beczka jest za ceratą, była widoczna od innej strony:)
 Co jest na zdjęciu, każdy widzi:). Nasz nowy stół!
Zdjęcia baba na wsi

7 komentarzy:

  1. Stół jest piękny, cieszę się, że uratowany. Też ratuję co się da. Niestety czasami bywa i tak, że z chwilą zainteresowania się czymś co miało być porąbane nagle zaczyna być cenne. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tego i ja się bałam:) Ale na szczęście trafiliśmy na uczciwego chłopa!

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny stół.Od porąbania uratowałam dwa stoły i masę innych drobiazgów. Często spotykam się z reakcją taką, o jakiej pisze wyżej Domek Tkaczki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękny to prawda i powiem, że już jeden niemal identyczny mamy w kuchni w swoim miejskim mieszkaniu. Znaleziony w warsztacie u Dziadków Onego. Daje taki klimat:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedyś też jeździłem po domach i zbierałem stare meble, sprzęty itp...
    Po kilkunastu latach mi przeszło, a dzięki kominkowi rozwiązałem problem pozbycia się tego wszystkiego. Rozumiem jednak zapał i pasję do zbierania i renowacji takich rzeczy, bo sam byłem tym zarażony. Pozdrawiam wszystkich pasjonatów starych domów, mebli, sprzętów itp, które mają w sobie ten klimat i duszę dawnych lat, które nas magicznie do siebie przyciągają. :-) pozdrawiam d.w.

    OdpowiedzUsuń
  6. No mnie to chyciło chyba jednak poważne bo trzyma ponad 20 lat tylko intensywność zmienna:)

    OdpowiedzUsuń
  7. też mam taki stół, ale w swietnym stanie. Własnie na nim teraz piszę. Dziwnie wygląda z laptopem i monitorem, ale za to na super obrusie dzierganym przez jakąś mistrzynię rekodzieła szydełkowania. Ten stół robi mi atmosferę w pokoju sypialnym. cieszę się, że go uratowaliście.

    OdpowiedzUsuń