Jedziemy autobusem, który wygląda jakby miał się zaraz
rozpaść, wewnątrz śmierdzi jakby paliły się opony, cały czas jest mi niedobrze.
Po kolejnych godzinach podróży czuję, że majaczę. Dziś to zaledwie ponad 1200
kilometrów, kiedyś prawie dwie doby podróży. Ciekawość tego co w moich myślach
nieosiągalne potęguje się z każdym kilometrem.
Jak wygląda świat, którego miałam nigdy nie zobaczyć?
W naszych pierwszych w życiu paszportach mamy wbite pierwsze w życiu wizy,
które w czasie powrotu do domu nie są już nikomu potrzebne. Jedziemy do Niemiec tych zachodnich, przekraczamy
granicę DDR/RFN. Miesiąc później nie mamy już tej granicy.
Robimy przerwę na parkingu, po zachodniej stronie. Wysiadamy z autobusu.
Kiedy wchodzę do łazienki nie mam pojęcia jak spuszcza się
wodę w toalecie, nie wiem jak sprawić, żeby woda w kranie zaczęła się lać.
Bardzo się tego wtedy wstydzę, nieśmiało obserwuję innych i ich ukradkiem naśladuję.
Im dalej w podróży tym bardziej nie
wierzę, że tak może wyglądać świat: ulica, sklep, wystawa, tyle rzeczy na
kanapce, słodycze bez ograniczeń, kolorowe papierki, piękne foliowe reklamówki.
Z czym kojarzy mi się 4 czerwca 1989 roku?
Moi rodzice pierwszy raz w swoim życiu idą do wyborów i
wiem, że są z tego powodu szczęśliwi. Mój tato na znak radykalnych zmian,
swojego osobistego manifestu goli wąsy, które nosił odkąd pamiętam. Z tym, że
podroż, która dotąd wydaje się niemożliwa ziszcza się naprawdę. W 1990 roku
możemy wyjechać po raz pierwszy w życiu na zachód od naszej granicy i wreszcie
zobaczyć naszą rodzinę. Przywieźć
wymarzoną wieżę stereo, zachodnie płyty analogowe i poczucie, że nasze życie
naprawę się zmienia.
Aaaa i zapomniałabym:). Pierwszy w życiu tak spektakularny koncert: Metallica i AC/DC na Stadionie Śląskim w Chorzowie w 1991 roku.
A wreszcie, że zaczynam rozumieć słowa rodziców, że w życiu
człowieka bardzo ważna jest jego wolność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz