Tak, miałam numer telefonu do Niego i mogłam zadzwonić. Pomyśleliśmy jednak: - Jest niedziela, może
mieć naprawdę różne plany, a w końcu na to spotkanie umówiliśmy się ponad dwa
lata temu… Dokładnie tego dnia kiedy kupiliśmy chałupę.
Parkujemy, jak dwa lata temu tuż przy cerkwi św. Michała
Archanioła w Wysowej. On mieszka po drugiej stronie ulicy. Widzimy, że brama
wjazdowa jest otwarta.
- Podejrzewam, że wyjechał – mówi mój On.
Mimo to próbujemy.
Przyciskam dzwonek przy drzwiach wejściowych. Kolejny raz – cisza. Zachodzimy
od tyłu, są jeszcze jedne drzwi, ale nie wyglądają na wejściowe do klasztoru.
Wracamy do samochodu po kartkę. Piszę krotki list, który dołączamy
do ciasta. Zawijamy w woreczek i ten mały prezencik, ślad po naszej obecności,
zostawiamy na parapecie.
- Może uda się następnym razem. Tylko kiedy, jak do tego
wyjazdu zbieraliśmy się tak długo? – myślę.
Kiedy zamierzamy wrócić do auta, pod klasztor zajeżdża samochód,
a w nim On – Ojciec Mojżesz na siedzeniu pasażera, obok niego za kierowcę inny
Ojciec. Patrzą na nas nie bez zdziwienia. Zatrzymują się przy nas. Otwierają
szybę, a ja z uśmiechem na twarzy:
- Szczęść Boże. To my: Baba na wsi i On.
I nic więcej ani Jemu, ani nam nie trzeba. Wchodzimy razem
do środka. Ojciec Mojżesz robi nam herbatę, karmi pysznym ciastem i bez cienia
skrępowania, oporu, zakłopotania zaczynamy rozmawiać.
Intuicja, wtedy kiedy ponad dwa lata temu zastaliśmy go w
cerkwi i zaczęli rozmawiać, nie myliła nas.
Wtedy rozmawialiśmy po raz pierwszy w życiu. My poznaliśmy
Ojca Mojżesza, on kolejnych turystów ciekawych cerkwi. Wtedy, kiedy słyszy, że właśnie kupiliśmy
starą drewnianą chałupę - daje nam w prezencie
dwa kubki. Na dobre mieszkanie. My
anonimowi, odjeżdżamy z wspólną obietnicą spotkania. Przypadek sprawia, że On
czyta u nas o sobie: „Mojżesz podarował nam dwa kubki” i dzięki temu mamy Jego
numer telefonu, a teraz rozpoznaje w nas Babę na wsi i Onego.
Wcale niełatwo powiedzieć co, ale jest coś takiego co
sprawia, że od początku czujesz, że masz w kimś bliskiego. A fakt, że następnym
razem możesz spotkać się z nim za długie miesiące wcale nie onieśmiela. Masz
pewność, że nie będzie ani skrepowania, ani oporu, ani zakłopotania:)
fot. On
Z wielką przyjemnością cofnęłam się do archiwalnych wpisów, o Waszych początkach, a i przy okazji prześledziłam, jak rozwijała się znajomość z o.Mojżeszem; spotkać człowieka, z którym rozmawia się po dłuższym czasie bez wysiłku, zakłopotania i oporu, umawiać się na spotkania za dwa lata ... to chyba bratnia dusza, z tym darem, bo nie każdemu jest on dany; pozdrawiam serdecznie, Babo.
OdpowiedzUsuńA swoją drogą, masz szczęście do spotkań z ciekawymi mnichami, bo przecież pamiętam macedońskie spotkanie, i również podarowaną ikonkę.
Witaj Marysiu:). Obie to dobrze wiemy (u Ciebie też mam na to dowody:)), że największa wartość w życiu to drugi Człowiek. Pewnie stąd to wszystko. Pozdrawiam bardzo mocno!!
UsuńCześć Babo, fajnie, że tu trafiłam. Przeglądam sobie Twoje posty i szukam podobieństw - bo też mieszkam w domu drewnianym, na wsi oczywiście i również o tym piszę - tylko widzę, że w inny sposób. Będę zaglądać. W celu porównania zapraszam na zapipidopustkowie.blogspot.com.
OdpowiedzUsuńJestem już po częściowej lekturze u Ciebie. I jak czytam to sobie myślę, że to jest naprawdę fajne, że każdy człowiek jest tak inny. Dzięki temu można popatrzeć na wiele wokół z zupełnie innej, niż własna, perspektywy:)
UsuńPozdrawiam bardzo serdecznie, nie miałem dostępu do internetu, jestem obecnie jakiś czas poza Wysową.
OdpowiedzUsuńŻyczę wszystkiego, co najlepsze w Nowym 2015 Roku i liczę na szybsze spotkanie niż za 2 lata...,
o.mojżesz
Pamiętamy o wyjeździe Ojca.Tym razem liczymy na odwiedziny w naszej chałupie. Ojcu również wszystkiego dobrego, a przede wszystkim dużo zdrowia!!! Pozdrawiamy bardzo!
Usuń